Fakle

 Gdy się wpisuję to słowo w google, to wyskoczy wszystko na temat "fejkniusów", to zaskakujące, że wciąż jeszcze są słowa, których Internet nawet nie stara się jakoś inaczej klasyfikować. Natomiast gdyby ktoś mnie na ulicy spytał, czy wiem, co to są Fakle - odpowiedziałbym twierdząco, ale moja odpowiedź nieco różniłaby się od wyjaśnienia, jakie oglądałem minionej niedzieli w Szoł Tok Izoldy Czmok ! Z programu Izoldy, dowiemy się - o czym też pierwszy raz w życiu usłyszałem - że to stary i wciąż kultywowany obrzęd palenia ogniska (ognisk) czy przemarszu z pochodniami w wielki czwartek, który wciąż odbywa się we wsi Stanica (powiat gliwicki) A moja odpowiedź brzmiała by, że  "fakle", to używana przez hutników nazwa tzw. świeczki, czyli charakterystycznego  komina, w którym spalał się nadmiar gazu wielkopiecowego. To mi opowiedział spotkany kiedyś w Rudzie emerytowany hutnik z wydziału energo przy wielkich piecach huty Pokój. 

Nazwa oczywiście pochodzi z niemieckiego i oznacza dosłownie pochodnię (Fackel). Wspomniana świeczka przy wielkim piecu w Rudzie niestety już nie istnieje, rozebrano ją podczas demontażu  całej instalacji odzysku gazu, która nastąpiła gdzieś między 2010, a 2013r.  - na pewno nie ma jej już na mapie z 2013.  

Poniżej archiwalne zdjęcia instalacji do odzysku gazu wielkopiecowego z 2009 roku.



Załączam mapę z 2009 roku, gdzie widać pokaźny element przestrzenny z trzema dyszami (górował ponad halą lejniczą i mógł być nawet blisko wysokości nagrzewnic. Nie zaryzykuję stwierdzenia, że każda z dysz odprowadzała gaz z każdego z trzech wielkich pieców, to chyba nie aż tak bezpośrednio działa? 



Komentarze

  1. Spotkałem się z słowem fakla w latach 80-tych na zajezdni autobusowej w Katowicach.
    Przy większych mrozach w Ikarusach skroplona woda w rurkach układu powietrznego zamarzała powodując korek w obiegu sprężonego powietrza do poduszek zawieszenia, układu hamulcowego itd. Niejeden raz w tamtych czasach widywało się zimą unieruchomiony autobus na trasie a przy nim wóz pomocy technicznej z zajezdni.
    Mechanicy nawijali wtedy trochę starej szmaty na kawałek grubszego drutu, nasączyli szmatę ropą, zapalali ją (to fakla) i feralne miejsce (zawsze to same przy zbiornikach powietrza) w ten sposób odmrażali. Tą czynność nazywano faklowaniem.
    Tak nawiasem - w górnictwie w oddz. szybowym też używano takich fakli do odmrażania, ale bardzo rzadko, brało się po prostu spawacza który podgrzewając palnikem acetylenowo-tlenowym rurę z powietrzem czy wodną załatwiał sprawę w mig. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty