Ruda Czarny Las
Dzielnicę Rudy - Czarny Las znałem dotąd bardzo słabo, a jak
wiemy cała Ruda to potężny organizm miejski i tam te dzielnice płynnie
przechodzą jedna w drugą. W ubiegłym roku jadąc na rowerze z Bielszowic
nieświadomie po dużym podjeździe znalazłem się właśnie w Czarnym Lesie. Terytorialnie
ten obszar graniczył z koksownią Walenty i dziś można tam najszybciej dojechać
właśnie od tej strony tnąc szybciutko DTŚką do nowego węzła, który w
przyszłości połączy tą trasę z A4. Czarny las postanowiłem odwiedzić po
zamieszczeniu przez Wojtka Wilczyka wpisu ze zdjęciem z ulicy Glinianej, a po
kolejnym wpisie „Revisited” już byłem pewien, że muszę tam zaraz pojechać
oglądnąć jak dziś wygląda to miejsce ze zdjęć. Liczyłem też udokumentować tą
starą kolorową furtkę wjazdową na jedno z podwórek – wygląda rewelacyjnie, a te
stare ogrodzenia nie wspominając już o drewnianych sztachetach znikają
zastępowane byle jakim ogrodzeniem z Castoramy czy jeszcze gorzej tandetnymi betonowymi
przęsłami i w sumie łatwiej spotkać dziś starą zdobioną laubę przed wejściem
niż stare ogrodzenie ze sztachet czy z kompozycji siatki mm*. Zastanawiam się
też gdzie tkwi urok tej uliczki, bo przecież nie ma tam typowych familoków
tylko takie sobie prostokreślne klocki wielorodzinne, ale jednak coś w tym
jest! Ulica owszem istnieje do dziś i urywa się tak samo „lokalnym końcem
świata”, niestety stare ogrodzenie zastąpiono innym, słupa telegraficznego też
już nie było. A jednak pobliską okolicę warto było kilka razy spenetrować
natrafiając na małe i niesamowicie zagnieżdżone skupiska familoków i kamienic w
większej części należących do SM Perspektywa, przy ulicy Kunickiego jeden z
familoków należał do Huty Pokój – co widać na ciekawej starej tabliczce z
numerem i motywem wielkiego pieca z trzema nagrzewnicami powietrza! Ten dom jak
i wiele innych prawdopodobnie zostanie wyburzony z powodu szkód górniczych, bo
tak sobie porozmawiałem z ludźmi ciekawymi co też tam ciekawego jest do
fotografowania „w takich ruderach”.
Na rogu ulicy Bytomskiego i Głównej stoi samotnie
stary dom o niesamowitych proporcjach, ale kiedyś był on początkiem całego
ciągu zabudowy mieszkalnej i z pewnością tak dziwacznie nie wyglądał. Fotografując
go spotkałem Mariusza – sympatycznego młodego człowieka również „czującego” śląskie
klimaty. Jak zawsze takie rozmowy można by ciągnąć do wieczora ale spieszył się
więc na koniec uwieczniłem go na tle wspomnianego domu… Właściwie jak się
dobrze zastanowić, to tym zdjęciem utrwaliłem pewien wyraźniejszy etap czyjegoś
życia – bo przecież złamana noga jest jakimś punktem w życiu, który się
zapamięta, choć zapewne niechętnie się go wspomina. Pozdrawiam raz jeszcze i
życzę zdrowia!
Kolejny „lokalny koniec świata” napotkałem idąc w dół ulicą
Tołstoja, która urywa się opadając w stronę hałdy, a na horyzoncie góruje
potężna betonowa wieża szybu Wanda, niestety spore zadrzewienie zakłóca
czystość tej formy i o ile rozróżni ją ludzkie oko, to na zdjęciu już taki
motyw nie wyjdzie prawidłowo czytelny. Przy ulicy Czarnoleśnej jedna z bram
prowadząca na dawne podwórko (dziś rozległy plac po licznych wyburzeniach)
zwróciła ponownie moją uwagę bo kiedyś już tu wjechałem rowerem – otóż jej
wysokość od ulicy pasuje bardziej do sportowego samochodu niż do typowej
osobówki. Zabawnie to brzmi – stara kamienica z ainfartem na wysokość sportowej
bryki, tam też moim korektom w ustawianiu statywu przyglądał się człowiek w
swetrze z rewelacyjnym wzorem i ze śrubokrętami w ręku. Pana Zbyszka zapytałem
więc o powód tak niskiego zachowania tego wjazdu... Po chwili przyszedł jego
kolega i trochę porozmawialiśmy o Walyncioku, kopalni Wawel, Wanda-Lech czy
starym Pokoju (Fryncgruba – tak wymawiają jej nazwę rdzenni mieszkańcy Rudy)
Kolejnym
razem odwiedziłem też starą cegielnię, na której zwiedzenie bezowocnie zapraszał
mnie Adrian wiele lat temu i w sumie to myślałem, że ona już dawno została
wyburzona. Stoi na odludziu na końcu ulicy Partyzantów. Terenu pilnował starszy
człowiek, który po chwili rozmowy sam zaproponował i wpuścił mnie na teren, a
potem oprowadził po wnętrzach głównego budynku, spotkanie zakończyliśmy jak
zwykle ciekawą rozmową! I tak póki co kończy się penetracja tej części Rudy,
wrócę tu za jakiś czas zobaczyć co się pozmieniało.
* - siatka MM to stalowa siatka o oczkach w kształcie rombu stosowana kiedyś w górnictwie do zabezpieczenia w chodniku stref pomiędzy poszczególnymi sekcjami obudowy ŁP (łuki podatne) przed oberwaniem się fragmentów skał oraz jako element dodatkowo stężający. Idealnie nadawała się do wypełnienia przęseł przydomowych ogrodzeń montowana w orientacji pionowej jak i poziomej - wtedy w poszczególne romby idealnie pasowały stopy w tenisówkach i z łatwością się pokonywało takie ogrodzenia wchodząc np. za piłką do cudzego ogródka, jak układ rombów był w pionie to już bardzo trudno się przechodziło bo stopa się nie mieściła i but się strasznie deformował! Od lat nie stosuje się jej już w górnictwie ale ci, co mają takie ogrodzenia w domach od kilkudziesięciu lat wiedzą, że to doskonała stal i nie ulega praktycznie żadnej korozji, wystarczy tylko przemalować co kilka(naście) lat!
Tu wybrany materiał:
kolor to jest to :-)
OdpowiedzUsuńAle fajny set.
OdpowiedzUsuńCo mówisz ludziom, jak chcesz ich sfotografować? Pytają się Ciebie, po co to robisz? Kim jesteś? Że z gazety? Urzędu miejskiego? Ja miewam z reguły tego typu pytania, ale generalnie boję się ludziom zdjęcia robić, bo nie wiem, co powiedzieć. Że co, ze na bloga? Że lubię?
Nie da się w Śląsku nie zakochać.
OdpowiedzUsuń