męczą mnie filmy o Śląsku

te nowe w szczególności. O ile podobały mi się Drzazgi, Barbórka czy Zgorszenie Publiczne to w pozostałych przeważnie mamy jakąś znikomą fabułę obyczajową kręcącą się wokół zamykania kopalń, biedy, bezrobocia, alkoholu, rozbitej rodziny itp. (kolejność dowolna) Mam dziesiątki takich dokumentów zgrywanych w latach 90tych z lokalnych telewizji czy dokumentów fabularyzowanych z początku 2000 lat i już to wszystko znam! Ostatnio oglądnąłem Benka, film nakręcony gdzieś ok. 2005 roku - bo Rozbark jeszcze stoi w całości i znowu to samo, a główny bohater to przecież postać bazująca na Andrzeju Biesie z serialu dokumentalnego "Serce z węgla" wyłączając jedynie to nieprawdopodobne zakończenie, a właściwie jego brak. W ogóle od zawsze mam wrażenie, że w polskim kinie często jakby pod koniec filmu reżyserom brakło pomysłu, przez to większość z nich ma mocno dziwne zakończenia. A z drugiej strony wygaszając emocje czy frustracje pytam siebie, może tak po prostu ma być, nie zawsze jak w amerykańskim filmie? Z tego wynika, że mój stosunek niezmiennie pozostaje ambiwalentny. We wspomnianym Benku, żeby nie było wszystko na nie - podobała mi się rola Zbigniewa Stryja i tej ładnej aktorki Mirosławy Żak i nawet mi nie przeszkadzało takie specyficznie czasem śmieszne kaleczenie gwary jak to zawsze bywa, gdy nie nasi chcom godać :) Poza tym skoro wszystko jest takie oklepane i przewidywalne skupiam się ma obserwacji zdolności operatora czyli głównie umiejętność takiego kadrowania, aby oklepane miejsca pokazywać w absolutnie nowym spojrzeniu.