zestaw "Mały Konstruktor"

Od wczesnych lat 80tych miałem w domu zestaw edukacyjny i rozwijający wyobraźnie konstrukcyjną że tak to ujmę. Rodzice zdaje się przywieźli go z NRD, gdzie zabawki prezentowały poziom o kilka klas wyżej od polskiego badziewia, gdzie oprócz plastikowych "miękkich wypieków" o fajnym zapachu zalegających w kioskach szczytem były chyba te autka sterowane "pilotem" na płaską baterię z dwoma przyciskami i małą kierownicą której impulsy podawane linką-kablem (miałem jakiegoś sportowego Fiata z otwieranym szyberdachem) sterowały kołami oraz silnikiem pojazdu. To było tak idiotycznie skonstruowane, że koła (ciągnięte tą linką w kablu) zawsze były skręcone w jedną stronę i trzeba było się tą małą kierownicą nieźle nasiłować, żeby to to jechało prosto czy też skręcało w przeciwnym kierunku! Ale o czym ja tu? Wracając do wspomnianego super-zestawu kojarzy mi się nazwa "Mały Konstruktor", więc chyba instrukcja musiała być tłumaczona na polski skoro pamiętam tą nazwę, a nawet jej liternictwo. A można było z tego zbudować wszystko, co tylko wyobraźnia podpowiadała - skręcało się śrubkami z nakrętkami małe, większe, długie, krótkie blaszki perforowane identycznymi dziurkami w małych odległościach, do tego były różne ośki, tulejki, zębatki a nawet gumowe opony na metalowych piastach. To chyba nawet i dziś można kupić! Razem z tatą skonstruowaliśmy nawet wieżę szybu kopalnianego z opuszczaną na sznurku klatką - to był majstersztyk i działał doskonale! Po jakimś czasie jednak ją rozebrałem i zacząłem konstruować własne monstrum z ruchomymi kończynami będąc poważnie nakręcony folderem z postaciami z "He-Manem" f-my Mattel ;)
Wykonując zamieszczone zdjęcie układ tych leżących fragmentów sekcji obudowy ścianowej wydał mi się łudząco podobny do poskręcanych perforowanych blaszek wspomnianego cudownego zestawu z dzieciństwa choć przypomina mi to też inne klocki "Linkits" f-my Matchbox, które kiedyś dostałem kupione w Pewexie ale nie był to trafiony zakup i szkoda że wspomniane He-Many były takie drogie :/

Komentarze

  1. Pamiatem te autka sterowane linka. kola faktycznie skrecaly tylko w jedna strone. zawod mialem straszny, poniewaz po pokoju trzeba bylo chodzic w kolko. potem pojawily sie radzieckie pojazdy ksiezycowe na gasienicach, na plaska baterie, moze nawet na dwie. to dopiero bylo. wiedziony swoja wyobraznia pewnego razu, wzialem taki pojazd na dwor i jezdzilem po ziemi i po kaluzach, ze niby czolgiem. kilka dni pozniej pojazd juz nie chcial dzialac, bo woda przedostala sie do silnikow i wal zardzewial.
    zestaw maly kontruktor pamietam. zostal mi kupiony pod chionke jako substytut lega Technic, poniewaz rodzice nie mieli wtedy dolarow, a cinkciarzy jakos ubywalo przed pewexem na uniwersteckiej w kace. tez mnie strasznie zawiodl, bo te konstrukcje jakos nie byly fajne i ciezko bylo cos sensownego zbudowac.pamietam, ze to bylo takie duze,plastikowe, niebieskie pudlo, w ktorym byly te wszystkie czesci i srubkorety. te srobokrety mam do dzis:)
    solei

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja w ogóle nie znałem wtedy czegoś takiego jak Lego Technic, więc mnie ten Konstruktor był genialny i oprócz wyobraźni przestrzennej uczył też cierpliwości np. w dokręcaniu małych nakręteczek kluczami z jednoczesnym przytrzymywaniem śrubki śrubokrętem;) Moje pudło miało dwa poziomy w plastikowych żółtych wytłoczkach mieszczących te wszystkie elementy. Jeden z tych śrubokrętów chyba jeszcze gdzieś miałem, uszczupliłem potem jego średnicę i pełnił funkcję "regulatora" głowicy w magnetofonach! A pierwsze zwykłe Lego w takim małym pudełeczku "mały statek kosmiczny na odchylanej jeżdżącej wyrzutni" kupił mi dziadek ok. 86 roku w Pewexie w Bystrzycy Kłodzkiej! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty