wychillowałem chyba


Co za dzień, myślałem, że nie wyrobię "na zakręcie" Niby wszystko układało się OK, np. umowa przedłużona, zakres robót pewny, inna umowa sfinalizowana itd. Tylko jeden szkopuł - auto u mechanika. Awaria samochodu, to jest rzecz, która zawsze rozpierdala mnie od wewnątrz, zabija klina, rozgania spokój ducha i przygasza blaski - nawet najbardziej fajnych "małych zwycięstw dnia" itd. Cóż, przynajmniej się wyjaśniło i jutro będzie OK, w sensie takim, że inne "OK" - np. zakup nowego dysku... - w tym miesiącu poszło się pierniczyć :( Na szczęście wyszedłem z domu i poszedłem na popołudniową sesję lasem, bo tamtędy jest najbliżej. Wtedy mi przeszło, zapach lasu, mniej agresywne (bardziej plastyczne) słoneczko, odgłosy sielankowego żywota Boliny - to było piękne wychillowanie. Dalej już poszło pięknie - zdjęciowo w szczególności, bo mój Janów, to taka jedyna na świecie kraina.
A koń - jaki jest? Każdy widzi!

Komentarze

Popularne posty