upływ czasu



Pamiętam ten kościół, a głównie ten michałkowicki cmentarz. Bywałem tam zawsze 1 listopada w latach 80tych. Przyjeżdżaliśmy już późniejszym popołudniem i tam następował zmierzch. Zawsze wychodziłem stamtąd z paluchem konkretnie obtoczonym w parafinie, gdyż dawniej znicze były otwarte w gipsowych formach i można było maczać w nich palec. Dodatkową zaletą, była świetlista łuna nad cmentarzami, ponieważ płomienia nic nie przysłaniało. Potem przeniesiono grób dziadka - którego nigdy za życia nie poznałem - do Bytkowa. Dziś byłem pożegnać tam ciotkę chrzestną, i przy tym ostatnim odprowadzeniu takie dziwne obrazy jawiły mi się wokoło.



Komentarze

Popularne posty