kontrast zielono-czarnej Ojczyzny

i która "substancja" tu którą pochłania, chyba jedna wypiera drugą dla równowagi.
Poza tym:
Chodzę ostatnio do Sądu - kilka dni, po kilka godzin… Chodzę sam, biorę ze sobą potrzebne narzędzia i szkicownik. Poruszam się spokojnie tymi korytarzami i schodami wrysowując ten cały przyzwoity wystrój wnętrz z początku XX wieku, który tylko dziadowsko się zestarzał lub przykryła go niedbała warstwa minionej modernizacji i. Nanoszę te wszystkie łuki, kolumny, pilastry, cokoły, gzymsy, sklepienia, balustrady, chłonąc przy okazji krążącą w powietrzu specyficznie wyciszoną atmosferę korytarzy tego miejsca. A w powietrzu unoszą się ludzkie katastrofy, dramaty i wybawienia. Widuję zapłakane matki albo dziewczyny i tych młodych chłopców - wyglądają identycznie jak dziesiątki mijanych na ulicy czy osiedlach, tylko ten jeden przedmiot ich wyróżnia - odznacza. Srebrzące się bransoletki - przedmiot z innego świata i jak się okazuje równie realnego. One są tak prawdziwe, że niemal czuję ich zimno na własnych przegubach! Warto czasem pobyć chwilę w takim miejscu, to pozwala stonować jakieś własne wyolbrzymione "sztuczne problemy". Dawniej bywałem już w okolicznych Sądach, ale zawsze w na inwentarkach w minimum dwie osoby, a to już skutecznie zakłóca właściwe postrzeganie tego miejsca. Samemu to co innego, wyobraźnia lepiej pracuje, czasem aż zbyt wyraziście!
Lubię takie projekty, niosą w sobie coś więcej, to nie kolejny sztampowy domek, którego koncepcyjkę wyrzeźbię w dzień razem z modelem…, chłonę takie miejsca, ich logikę, komunikację, doskonałą rzemieślniczą robotę dawnych mistrzów budowlanych oraz panującą atmosferę.

Komentarze

Popularne posty