Dzień na bezlustrzu
To nie będzie żadna recenzja, to raczej odczucia po jednym dniu użytkowania, bo tyle posiadałem bezlusterkowca FujiFilm. Model XT2 - czyli „klasę for pro” producenta - otrzymałem, w związku z warsztatami X-PLORE FUJIFILM, w których brałem udział. Po rozpakowaniu - dzień przed zdjęciami - myślałem, że przysłali mi jakiś kabel audiofilski, ale to był tylko ładnie pleciony pasek, na którym wisiał korpus;) Całość, wraz ze stałką 23mm f2 (czyli moja standardowa trzydzieskapiątka) prezentuje się solidnie. Zwarty, zimny, z wyglądu jak stare aparaty, yyy jak przekręcić te górne pokrętła? Wciskam środkowy guzik i dalej się nie obraca WTF?! Aha, ten guziczek działa toggle, to też bardzo pomysłowe. Ogarnąłem sobie sprzęt, zrobiłem kustomizację pod siebie, podładowałem dwa akumulatory… i oczekiwałem dnia następnego.
Warsztaty odbywały się w kopalni węgla, 650 metrów pod ziemią, w normalnych warunkach górniczej roboty. Nie bez znaczenia okazały się uszczelnienia zarówno korpusu, jak i obiektywu, bo dołowe warunki były skrajnie niekorzystne - nie ma tam metanu, ale kopalnia uchodzi za „mokrą”. Czyli duszno, wilgotno, maras, woda ociekająca ze stropu tu i tam i to jeszcze słonawa, a słonej wody sprzęt foto nie cierpi wybitnie! Asekurancko spojrzałem na Wiktora - naszego organizatora - ale on się nie przejął i jednoznacznie wyraził się, żeby się tym nie przejmować! To była szczera prawda, korpus ze stałką zniosły te wszystkie niedogodności bez zająknięcia, więc Auto ISO max = 3200 i działamy! Byłem, przeżyłem, na powierzchnie wyjechałem, roladę i kluski wdu.. tzn zjadłem i teraz wypada mi opisać co mi się w tej krótkiej przygodzie z bezlusterkowcem podobało, a co nie.
No to walimy prosto z mostu z istotnie zadowalającymi mnie i niezadowalającymi sprawami:
Czyli dzień, to zdecydowanie za mało, by jednoznacznie wyrokować, czy podoba mi się praca z bezlusterkowcem, czy na zawsze pozostanę z lustrzankowymi klamotami :) Praca z Fuji była o tyle ciekawa, że pojawiły się realne za i przeciw, co jasno udowadnia, że nie ma sprzętów idealnych, nawet w serii dla profesjonalistów! Mam jednak wrażenie, że gdzieś wewnątrz mnie, zostało zasiane „ziarno chęci posiadania” i ono w przyszłości może wykiełkować. Wielu znajomych, fotografów, fotoreporterów jak Arek, Tomek, Józef, Rafał, Michał czy sławny Dudi… z powodzeniem pracuje na systemach bezlusterkowych, czy strach więc otwierać przysłowiową lodówkę? ;) Chwila, chwila. Nie bez znaczenia pozostaje jeszcze jedna kwestia - ile to kosztuje. A kosztuje niemało. Rozumiem Leicę - czyli taki Apple wśród aparatów, czy drogie pełnoklatkowe Sony, albo najnowszy średniak Fujifilm, jednak w pozostałych przypadkach i przy obecnych realiach, trudno byłoby mi wydać takie pieniądze. Na razie pielęgnuję status quo, nie zamykając się na przyszłościowe zmiany. Zdjęcia się udały i to jest najważniejsze :)
No to walimy prosto z mostu z istotnie zadowalającymi mnie i niezadowalającymi sprawami:
- BARDZO TAK - autofokus sprawdził się znakomicie, ostrzy natychmiastowo nawet w sytuacjach ogólnej „czarnej dupy” w wizjerze, po chwili zastanowienia potwierdzał i trafiał! Dół kopalni, to zresztą znakomity sprawdzian dla sprawności tych systemów.
- TAK - joystick, mam go w lustrzance od lat i wiem jakie to udogodnienie - tak, zdecydowanie był pod kciukiem w razie potrzeby
- OJ TAK - pierścień przysłony na obiektywie - eh dlaczego nie montują ich u konkurencji? USMy, HSMy, ISy, VRy, czerwone, złote paseczki, a tak naturalna rzecz nie występuje :( Przynajmniej w stałkach mógłby być aplikowany. Ale wiadomo - ci źli księgowi :/
- TAK MIŁO - matryca, jakość przy 3200 jest jak najbardziej akceptowalna i gotowa do dalszej obróbki, szczególnie zdjęcia robione w takich warunkach, gdzie nierzadko histogram dobity jest do lewej strony nie wychylając się szczególnie w prawo, ale informacje zostają przez matrycę wychwycone i w LR można z suwaczkami jechać! Struktura szumu jest nieco inna, taka kryształkowa bym to określił, ale z tego buduje się bardzo ładny detal - np. twarze górników (czy mikro-detale twarzy) „wyciągane z tego dołowego niedoświetlenia” mimo szumu zachowują przyjemną strukturę i są czytelne.
- TRUDNO WYCZUĆ - wizjer elektroniczny, miałem już w dawno temu posiadanym Nikonie serii 1 i jakoś nie odczuwałem różnicy pomiędzy tamtym korpusikiem entry level, a tym topowym Fuji. Po prostu jestem przyzwyczajony do dużego optycznego wizjera o pokryciu 100%, ale nie twierdzę, że nie mógłbym się przyzwyczaić do wyłącznie elektronicznego.
- NIEZBYT - samowyzwalacz. Może to i drobiazg, czepialstwo, ALE tyle pokręteł manualnych na korpusie, a samowyzwalacz schowany w menu - to jest mz. absolutnie do zmiany! Pracuję dużo ze statywu i bardzo często skaczę między trybami single shot < > samowyzwalacz.
- NIEZBYT - niefajnie, że nie włącza się tryb przeglądania zdjęć, gdy aparat jest w trybie uśpienia - budzi go jedynie naciśnięcie spustu - ale o tym na końcu.
- NIE WIEM - o co chodzi z tym wizjerem, przełącza go kompletnie niedostępny przycisk na boku kadłubka wizjera - nijak do niego intuicyjnie dotrzeć. I to działa w kilku trybach: ekran dolny, dolny i wizjer, tylko wizjer i obydwa wyłączone. Przy czym tryb tylko wizjer wcale nie jest złotym środkiem, wydaje mi się, że gdy korpus dynada się na brzuchu, to ten czujnik zbliżeniowy włącza stale ten wizjer - myśląc - że to zbliżyła się twarz?! Może z tego bierze się poniższa - największa niedogodność. Albo po prostu źle to rozkminiłem? ;)
- OJ NIE - czas pracy akumulatora, nie ma szans, to jest nieporozumienie. Podczas tej relatywnie krótkiej sesji zużyłem dwa akumulatory i ostatnie zdjęcia dojechałem na pożyczonym trzecim.
- JAK TO - żeby aż tak wyczuwalna zwłoka w reakcji na spust, chodzi o sytuacje pobudki aparatu - wielokrotnie myślałem, że coś się popsuło - naciskając spust, gdy dopiero po znacznej chwili aparat się budził i był gotowy do strzału! Helloł, to jest seria pro!
Czyli dzień, to zdecydowanie za mało, by jednoznacznie wyrokować, czy podoba mi się praca z bezlusterkowcem, czy na zawsze pozostanę z lustrzankowymi klamotami :) Praca z Fuji była o tyle ciekawa, że pojawiły się realne za i przeciw, co jasno udowadnia, że nie ma sprzętów idealnych, nawet w serii dla profesjonalistów! Mam jednak wrażenie, że gdzieś wewnątrz mnie, zostało zasiane „ziarno chęci posiadania” i ono w przyszłości może wykiełkować. Wielu znajomych, fotografów, fotoreporterów jak Arek, Tomek, Józef, Rafał, Michał czy sławny Dudi… z powodzeniem pracuje na systemach bezlusterkowych, czy strach więc otwierać przysłowiową lodówkę? ;) Chwila, chwila. Nie bez znaczenia pozostaje jeszcze jedna kwestia - ile to kosztuje. A kosztuje niemało. Rozumiem Leicę - czyli taki Apple wśród aparatów, czy drogie pełnoklatkowe Sony, albo najnowszy średniak Fujifilm, jednak w pozostałych przypadkach i przy obecnych realiach, trudno byłoby mi wydać takie pieniądze. Na razie pielęgnuję status quo, nie zamykając się na przyszłościowe zmiany. Zdjęcia się udały i to jest najważniejsze :)
Komentarze
Prześlij komentarz