Witryna z lepszego świata
Ulica Młyńska – witryna z lepszego świata!
W Pewexie SANYO, przy ulicy Młyńskiej w Katowicach, kupiłem swoją drugą „zachodnią” kasetę magnetofonową. Pierwszą kupiłem w Pewexie w Kłodzku przy ul. Lutyckiej - na powrót z wakacji, za ciułane bony PKO. Zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem była to kaseta Sony EF 60 (czyt. najtańsza). Jest końcówka lat 80tych, a ja trzymam w ręku przedmiot zachodniej cywilizacji (tu akurat Japońskiej), celofanik zrywa się specjalnym paseczkiem – który go niszczy, ale nie zrobię tego, delikatnie otworzę nożykiem w narożnikach i zachowam w całości ten celofanik, bo jest taki piękny! Zapach tych Sonówek (specyficznie chemiczny) już na zawsze zakoduje mi się w głowie, jako „zapach zachodniej technologii”, nawet przezroczyste pudełko szkoda dotykać – jest takie „cierpkie” w dotyku i takie przezroczyste, nieskalane żadną ryską. Teraz tylko pytanie najważniejsze – co nagram na tej kasecie, wstyd, że w domu mam monofonicznego gnojka RM Wilga :( Wstyd, wstyd! Na pewno nagram ją u szwagra, on ma stereo…Odtąd, w katowickim Sanyo kupowałem najczęściej i tylko kasety - wiadomo, że o walkmanie i wszystkim innym, można było jedynie pomarzyć. Bardziej od Sonówek EF wolałem jednak czerwone BASFy (LH-E1) później zastąpione przez Ferro Extra I, czasem szarpnąłem się na jakąś Maximę, ale to był szczytowy wydatek. Groszowe bony PKO jakoś zawsze na to były, większym zmartwieniem było gdzie nagrywać te piękne kasety, szwagier nie zawsze mi udostępniał swój magnet, audycje w radiowej Dwójce nadawano przecież w stereo. Ale niebawem nastała era dwukasetowców (tzn inni już mieli), więc zawsze trafiało się coś ciekawego do przekopiowania u kuzyna, albo u przyjaciela Grześka.
W Pewexie SANYO, po 90tym roku i już za złotówki, oprócz kaset magnetofonowych kupowałem także kasety VHS, bo rodzice posiadali już własny odtwarzacz SHARP. Choć nie był to pełnoprawny magnetowid (subiektywnie, to różnica jak między posiadaniem IPhona C, a 5s – posiadasz namiastkę czegoś naj…), posiadał funkcję nagrywania na kasety po tzw „niskiej” (częstotliwości) Czyli nie posiadał programowalnego tunera TV, a jedynie zestaw czinczów we / wy i właśnie do tych dwóch wejściowych (dźwięk + wizja), można było podłączyć sygnał z telewizora – ale ten telewizor musiał mieć takie wyjściowe czincze, a to wcale nie było powszechnością w tamtych czasach, nawet niektóre euro złącza (jeśli już były w telewizorach) nie posiadały wyprowadzonych tych sygnałów! Na taki odtwarzacz sygnał nagrywał się bezpośrednio z kanału TV, na którym się oglądało program! Strasznie to drewniane, jednak od biedy dało się coś nagrać, ALE najważniejsze, że dało się przegrywać filmy z innego źródła VHS – w domyśle zwykłego odtwarzacza VHS, bo przecież logiczne, że gdyby ktoś przytaszczył magnetowid, to nie nagrywałbym na odtwarzacz, tylko na magnetowid, szeregując odtwarzacz do roli źródła!:) Wracając do wspomnianych kaset, były to najczęściej BASFy 180 w szarych kartonikach, później już z nadrukiem „Fantastic Colours” (były reklamy w TV), po jakimś czasie kartonik zmienił kolor na bordowy. Kasety BASF były zdaje się najtańsze, bo nigdy nie kupiłem np. kaset Panasonica (tych w opakowaniu z tworzywa) czy TDK. Tak, wybór był podyktowany ceną. Japońce, to była jednak wyższa liga, podobnie jak w kasetach magnetofonowych. Produkty BASF zwykle tańsze, ale za to były nie do zdarcia, katowało się je wielokrotnym nagrywaniem i dawały radę – taki rozsądny kompromis!
Ulica Młyńska – miła dla ucha!
Salon Wydawniczy przy ulicy Młyńskiej w Katowicach, znajdował się w kamienicach drugiego kwartału idąc od dworca w stronę rynku – naprzeciw gmachu UM. Istnieje on do dziś, pod nazwą Salon Muzyczny. Bardziej zacząłem tam bywać już w epoce dostępności płyt CD, choć na początku lat 90tych bywały tam tanie kasety magnetofonowe tzw. „polskie basfy”. Opakowanie było haniebne – jak Stilonki , a obudowa samej kasety bywała czasem z zielonego plastiku, ALE wewnątrz siedziała importowana taśma BASFa lub Agfy i one faktycznie nieźle nagrywały, gorzej z właściwościami mechanicznymi (przez to tandetne wykonanie) Naprzeciw Salonu był jeszcze jeden sklep muzyczny - taki raczej bardziej państwowy hmm?, też bywały winyle ale głównie tam kupowałem tańsze kasety VHS – tzw. „Basfy Polskie Nagrania”, bo ta instytucja sygnowała się na kartoniku, a wewnątrz siedziała importowana taśma BASFa. Dziś w tym lokalu jest zdaje się kiosk. W erze CD - a pierwszy radiomagnetofon z CD miałem gdzieś w 94 tym roku (ostał się do dziś) – obowiązkowo zahaczałem o Salon i kupowałem tam płyty głównie Floydów i Marillion, czasem jakąś koszulkę, a także któreś winyle np. Jacksona czy Vollenweidera... Ale przegrywania płyt CD na kasety tam nie było, to się załatwiało na pobliskiej Pocztowej lub u Hipa.
Obecnie, od wielu lat – idąc na poranną przesiadkę – przechodzę ulicą Młyńską. W witrynach dawnego SANYO mieści się skup złota, natomiast Salon Muzyczny wygląda wciąż jak za dawnych lat, witryny z ustawionymi płytami CD i koszulkami groźnych zespołów ;) Trochę mi smutno, że nie mam po co wejść do środka, ta epoka bywania skończyła się dla mnie jeszcze w latach 90tych. Wspomnienia pozostały i mocno odżyły, gdy tylko zobaczyłem w Wyborczej te zdjęcia z 93 roku.
W Pewexie SANYO, przy ulicy Młyńskiej w Katowicach, kupiłem swoją drugą „zachodnią” kasetę magnetofonową. Pierwszą kupiłem w Pewexie w Kłodzku przy ul. Lutyckiej - na powrót z wakacji, za ciułane bony PKO. Zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem była to kaseta Sony EF 60 (czyt. najtańsza). Jest końcówka lat 80tych, a ja trzymam w ręku przedmiot zachodniej cywilizacji (tu akurat Japońskiej), celofanik zrywa się specjalnym paseczkiem – który go niszczy, ale nie zrobię tego, delikatnie otworzę nożykiem w narożnikach i zachowam w całości ten celofanik, bo jest taki piękny! Zapach tych Sonówek (specyficznie chemiczny) już na zawsze zakoduje mi się w głowie, jako „zapach zachodniej technologii”, nawet przezroczyste pudełko szkoda dotykać – jest takie „cierpkie” w dotyku i takie przezroczyste, nieskalane żadną ryską. Teraz tylko pytanie najważniejsze – co nagram na tej kasecie, wstyd, że w domu mam monofonicznego gnojka RM Wilga :( Wstyd, wstyd! Na pewno nagram ją u szwagra, on ma stereo…Odtąd, w katowickim Sanyo kupowałem najczęściej i tylko kasety - wiadomo, że o walkmanie i wszystkim innym, można było jedynie pomarzyć. Bardziej od Sonówek EF wolałem jednak czerwone BASFy (LH-E1) później zastąpione przez Ferro Extra I, czasem szarpnąłem się na jakąś Maximę, ale to był szczytowy wydatek. Groszowe bony PKO jakoś zawsze na to były, większym zmartwieniem było gdzie nagrywać te piękne kasety, szwagier nie zawsze mi udostępniał swój magnet, audycje w radiowej Dwójce nadawano przecież w stereo. Ale niebawem nastała era dwukasetowców (tzn inni już mieli), więc zawsze trafiało się coś ciekawego do przekopiowania u kuzyna, albo u przyjaciela Grześka.
W Pewexie SANYO, po 90tym roku i już za złotówki, oprócz kaset magnetofonowych kupowałem także kasety VHS, bo rodzice posiadali już własny odtwarzacz SHARP. Choć nie był to pełnoprawny magnetowid (subiektywnie, to różnica jak między posiadaniem IPhona C, a 5s – posiadasz namiastkę czegoś naj…), posiadał funkcję nagrywania na kasety po tzw „niskiej” (częstotliwości) Czyli nie posiadał programowalnego tunera TV, a jedynie zestaw czinczów we / wy i właśnie do tych dwóch wejściowych (dźwięk + wizja), można było podłączyć sygnał z telewizora – ale ten telewizor musiał mieć takie wyjściowe czincze, a to wcale nie było powszechnością w tamtych czasach, nawet niektóre euro złącza (jeśli już były w telewizorach) nie posiadały wyprowadzonych tych sygnałów! Na taki odtwarzacz sygnał nagrywał się bezpośrednio z kanału TV, na którym się oglądało program! Strasznie to drewniane, jednak od biedy dało się coś nagrać, ALE najważniejsze, że dało się przegrywać filmy z innego źródła VHS – w domyśle zwykłego odtwarzacza VHS, bo przecież logiczne, że gdyby ktoś przytaszczył magnetowid, to nie nagrywałbym na odtwarzacz, tylko na magnetowid, szeregując odtwarzacz do roli źródła!:) Wracając do wspomnianych kaset, były to najczęściej BASFy 180 w szarych kartonikach, później już z nadrukiem „Fantastic Colours” (były reklamy w TV), po jakimś czasie kartonik zmienił kolor na bordowy. Kasety BASF były zdaje się najtańsze, bo nigdy nie kupiłem np. kaset Panasonica (tych w opakowaniu z tworzywa) czy TDK. Tak, wybór był podyktowany ceną. Japońce, to była jednak wyższa liga, podobnie jak w kasetach magnetofonowych. Produkty BASF zwykle tańsze, ale za to były nie do zdarcia, katowało się je wielokrotnym nagrywaniem i dawały radę – taki rozsądny kompromis!
Ulica Młyńska – miła dla ucha!
Salon Wydawniczy przy ulicy Młyńskiej w Katowicach, znajdował się w kamienicach drugiego kwartału idąc od dworca w stronę rynku – naprzeciw gmachu UM. Istnieje on do dziś, pod nazwą Salon Muzyczny. Bardziej zacząłem tam bywać już w epoce dostępności płyt CD, choć na początku lat 90tych bywały tam tanie kasety magnetofonowe tzw. „polskie basfy”. Opakowanie było haniebne – jak Stilonki , a obudowa samej kasety bywała czasem z zielonego plastiku, ALE wewnątrz siedziała importowana taśma BASFa lub Agfy i one faktycznie nieźle nagrywały, gorzej z właściwościami mechanicznymi (przez to tandetne wykonanie) Naprzeciw Salonu był jeszcze jeden sklep muzyczny - taki raczej bardziej państwowy hmm?, też bywały winyle ale głównie tam kupowałem tańsze kasety VHS – tzw. „Basfy Polskie Nagrania”, bo ta instytucja sygnowała się na kartoniku, a wewnątrz siedziała importowana taśma BASFa. Dziś w tym lokalu jest zdaje się kiosk. W erze CD - a pierwszy radiomagnetofon z CD miałem gdzieś w 94 tym roku (ostał się do dziś) – obowiązkowo zahaczałem o Salon i kupowałem tam płyty głównie Floydów i Marillion, czasem jakąś koszulkę, a także któreś winyle np. Jacksona czy Vollenweidera... Ale przegrywania płyt CD na kasety tam nie było, to się załatwiało na pobliskiej Pocztowej lub u Hipa.
Obecnie, od wielu lat – idąc na poranną przesiadkę – przechodzę ulicą Młyńską. W witrynach dawnego SANYO mieści się skup złota, natomiast Salon Muzyczny wygląda wciąż jak za dawnych lat, witryny z ustawionymi płytami CD i koszulkami groźnych zespołów ;) Trochę mi smutno, że nie mam po co wejść do środka, ta epoka bywania skończyła się dla mnie jeszcze w latach 90tych. Wspomnienia pozostały i mocno odżyły, gdy tylko zobaczyłem w Wyborczej te zdjęcia z 93 roku.
pamiętam ten sklep. kolejki do niego też pamiętam, szczególnie gdy rzucali nowy sprzęt audio-video.
OdpowiedzUsuńkupowałem VHS Adachi, bo były tanie i miały metalowe rolki :) kasety panasonic też, pojawiały się w moich zbiorach, a to dlatego bo miały fajne,. plastikowe, białe pudełka, które potem z nudów na wymianach kaset video, gdy nikt nie chciał się zamienić, opalało się papierosem. BASFy były raczej poza moim zasięgiem, bo drogie i markowe.
z kaset magnetofonowych, BASFy Ferro Extra pojawiały się za to bardzo często w mojej kolekcji. były ogólnie dostępne i tanie. problem w tym że każdy sprzęt dwukasetowy, jaminikopodobny nagrywał mega szum wraz z muzyką . bardzo mi to za małolata przeszkadzało, być może już wtedy ujawniały się moje audiofilskie ciągotki. później dorwałem kolesie na osiedlu z wieżą technicsa i jemu zlecałem nagrywki, oczywiście za hajs. jeszcze później u mnie pojawił się technics i to do mnie ustawiały się kolejki.
Też maiałem Wilgę i te same odczucia ;-) Kasety najczęściej kupowałem na targu w Zabrzu i oprócz wymienionych przez Ciebie były jeszcze Maxelle i Raksy (to chyba jakiś turecki wytwór?), a potem Trójka i nagrywanie Pink Floydów, Bauhausu czy "Sarabande" Jona Lorda :-D
OdpowiedzUsuń