podobieństwa przyciągają się

Niedziela, wracam z dzielni, kilka kadrów będzie dobrych, nie przejdę tu przez tory, bo coś się SOKi kręcą, chyba cug z wónglym bydzie jechoł?! Przejdę tym tajnym tunelem i zahaczę przez centrum, zerknąć jak się "duszki" na murze układają* i do Lidla po Pepsi w puszce... Widząc ten narożny dom coś przykuwa uwagę. Nalepka z owczarkiem na naświetlu drzwi, a na dole kot (żywy), to będzie to, wyciągam aparat. Wtem wychodzi z klatki człowiek i pyta dlaczego chcę tu fotografować, więc odpowiadam mój pomysł na ujęcie..., właściciel domu zaciekawiony po chwili opowiada, że prowadzi taki profil na Fejsie..., odpowiadam mu, że pewnie że znam, przeglądam i mam lubianych, po czym przedstawiam się i... już my som w doma! :D
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale często takim zbiegiem wydarzeń poznaję ciekawych ludzi. Z panem Henrykiem pewnie by my tak klycili jeszcze do wieczora, no ale to była pora obiadu niedzielnego, więc trzeba było "do następnego razu", albo na messengerze ;)
Pan Henryk prowadzi na Facebooku profil "Siemianowice Laurahita i to co zostało z Georgshity", polecam zaglądnąć, szczególnie stare zdjęcia Marka Urlika rozgrzewają sentymenty do przeszłości.

*duszki na murze już słabo się układają, słońce w ciągu tych kilku tygodni zmieniło wysokość, zadowolę się poprzednim ujęciem - tym chilloutowym. Będzie do albumu o śląsku, który nigdy nie powstanie oraz do ilustracji tutaj, na bloga.

Komentarze

Popularne posty