Partyzantka


Gdy jeździłem do Zdroju w latach 80tych - nazywaliśmy ją Pustelniczką, ale to bardziej w odniesieniu do odmienności tego miejsca (np. idziemy na spacer tam obok Pustelnicznki), bo samej osoby nikt wtedy nie widział, czy na pewno tam mieszkała? Jestem pewien że tak, bo raz ją widziałem i mam na to jeszcze jednego świadka. Stała przy wejściu do domu, wysoka szczupła kobieta - tyle było widać między żywopłotem, który szczelnie odgradzał (oplatał) dom od ulicy - jej głos brzmiał młodo, bo to Ona do mnie i kuzyna pierwsza przepowiedziała! Spytała, czy chcemy jabłek z jej ogródka - tak normalnie, jak sąsiadka zza płotu. Na naszą twierdzącą odpowiedź - powiedziała, żebyśmy przyszli następnego dnia o zadanej porze... Wujek Konrad, który zamieszkał w Zdroju zaraz po wojnie, był zdziwiony naszą relacją, tam nikt nie mieszka skwitował! Podobnie reszta domowników, z naszymi rodzicami włącznie. Partyzantka / Pustelniczka, to tylko taka historyjka do straszenia niegrzecznych dzieci, opowieść z dreszczykiem, jakich wiele słyszy się na wakacyjnych wyjazdach… Oczywiście następnego dnia w tym domu nie było żywej duszy, było jak zawsze - cisza i taki niepokój, wrażenie tajemniczości, nieodgadnionego… Gdy wiele lat później oglądnąłęm Blair Witch Project, to właśnie tam w tym filmie panuje taka atmosfera.


Publikowane zdjęcia czekały rok, bym znowu spotkał się z rodziną w Zdroju i wypytał o tajemniczą Partyzantkę. Ciocia (córka Konrada) pamiętała z młodości jedynie tyle, że raz ta kobieta - o pięknej urodzie - przyszła do wujka z prośbą o naprawę instalacji elektrycznej w domu i pomoc otrzymała. Nie wiadomo nawet jak miała na imię. Taka to zapomniana smutna historia osoby, która w wyniku jakichś mocnych wydarzeń izolowała się od mieszkańców, starając się niczego od nikogo nie chcieć. Może w przyszłym roku jeszcze rozpytam okolicznych mieszkańców tej uliczki, czy ktoś coś pamięta. Przecież ten dom też musiał do kogoś należeć, tym czasem dziś to ruina bez dachu, a teren wokół już zdziczał kompletnie. Tylko ta tablica UWAGA ŻMIJE na pozostałościach stodoły w porannej mgle wciąż jakby wzmaga tajemniczość miejsca!


Tak się zastanawiam, wtedy to była jakaś wakacyjna, lokalna sensacja, ale ilu współcześnie - codziennie mijam ludzi, którzy są dla mnie tylko ułamkiem czasu, ułamkiem spojrzenia. Skąd przychodzą, dokąd wracają? Niektóre twarze widuję często, oni też są, a jakby ich nie było :(


Komentarze

Popularne posty