re Perła
Ale to był wspaniały wieczór! Na repremierze "Soli" nie mogłem być, więc na "Perle w koronie" po prostu musiałem! Film w zrekonstruowanej kopii ogląda się bardzo dobrze, jedynie szkoda, że z dźwięku mono nie da się zrobić stereo, ale technicznie z zapisu na taśmie tego po prostu zrobić się nie da. Osobiście wolę pierwszy film ze względu na dynamikę akcji i różnorodność krajobrazu, "Perła" jest nieco monotonna, chociaż i tak sceny nie nudzą - to też kunszt reżyserski - zrobić film o strajku na dole, w którym jednak panuje jakiś progress i zmienne tempo akcji. Ten obraz jednak jest nieco męczący i - gdy się nad tym zastanowię - chyba taki ma być?! Widz staje się jakby uczestnikiem tego strajku i ma wrażenie beznadziei tego miejsca, jego monotonii, klaustrofobicznej ciasnoty i wszechobecnej ciemności. Ale ta scena, gdy Jaś szuka w pyle węglowym jabłka, które dawno już zjadł, w efekcie - wyczerpany i potwornie głodny - zjada gazetę (ze zdjęciem ukochanej) namoczoną w ciurkającej wodzie, jest naprawdę poruszająca, emocjonalna i cholernie chwyta za zmysły no i za żołądek - mistrzostwo! O początkowej scenie erotycznej napisano już wiele, i tylko dodam, że dla mnie też jest fantastycznie naturalna i "smakowita" :)
Po filmie odbyło się na scenie wspaniałe spotkanie, był Kutz, Łukaszewicz, Krawczyk i wybitna kostiumolog Barbara Ptak. Spodziewałem się, że będzie zabawnie, bo bywałem już na podobnych spotkaniach z Kutzem, takich oficjalnych i zupełnie zakulisowych. W skrócie: zdjęcia, miłe gesty, znane postaci, uśmiechy i pyszny tort urodzinowy, bo pan Kazimierz dzień wcześniej obchodził 89-ty gyburstag! Wspaniale, że udało mi się długo porozmawiać z operatorem, panem Wiesławem Zdortem, ja zacząłem, a potem on przeskoczył na zupełnie inny temat, również dotyczący Śląska i w sumie bardzo się cieszę, że mogłem go wysłuchać, na pewno gdzieś tam w w mojej głowie zostało zasiane ziarno, i tylko czekać czy coś z tego wykiełkuje? :) Ale wykonany portret pana Wiesława zostawię sobie na inną okazję.
Ale to był wspaniały wieczór!
Po filmie odbyło się na scenie wspaniałe spotkanie, był Kutz, Łukaszewicz, Krawczyk i wybitna kostiumolog Barbara Ptak. Spodziewałem się, że będzie zabawnie, bo bywałem już na podobnych spotkaniach z Kutzem, takich oficjalnych i zupełnie zakulisowych. W skrócie: zdjęcia, miłe gesty, znane postaci, uśmiechy i pyszny tort urodzinowy, bo pan Kazimierz dzień wcześniej obchodził 89-ty gyburstag! Wspaniale, że udało mi się długo porozmawiać z operatorem, panem Wiesławem Zdortem, ja zacząłem, a potem on przeskoczył na zupełnie inny temat, również dotyczący Śląska i w sumie bardzo się cieszę, że mogłem go wysłuchać, na pewno gdzieś tam w w mojej głowie zostało zasiane ziarno, i tylko czekać czy coś z tego wykiełkuje? :) Ale wykonany portret pana Wiesława zostawię sobie na inną okazję.
Ale to był wspaniały wieczór!
Z perspektywy czasu te filmu jednak trochę trącą myszką. Jakoś mało wiarygodne wydawały mi się te pochody w regionalnych strojach łażące tam i nazot podczas strajku.
OdpowiedzUsuńAle i tak jestem pod wielkim wrażeniem, że Kutzowi udało się zrobić tryptyk o Śląsku w tamtych czasach w którym pokazał ludzi mających własną tożsamość, własny język i własne tradycje. Mimo, że jest to pokazane bardzo jednostronnie.
I to też Kutz wczoraj wyjaśnił, chodziło mu o pokazanie solidaryzowania się ze strajkującymi, poprzez manifestację za pomocą kultury. Kultury naszej, lokalnej, śląskiej - co wyrażało się wręcz taką dzikością, (amokiem?) mieszkańców, matek i dzieci tych walczących pod ziemią górników. Myślę, że film by był strasznie ponury gdyby nie te właśnie przerysowane „dzikie” kontrasty, wyszło by z tego poprawnie - dołujące kino moralnego niepokoju i wtedy najlepiej, aby główny bohater na końcu oddał życie w głupi sposób, jak to w polskim kinie bywało. Tak myślę :)
UsuńDość drewniane też są sceny walk, np. w "Soli..." powstańcy biegną środkiem ulicy i giną, w walkach wręcz (np. na hałdzie) Niemcy stoją jak kukły, Olbrychski nijak nie może trafić w samochód pancerny, chociaż on może jest z 50 metrów od barykady :-)
UsuńTo fakt, niektóre sceny w polskim kinie po prostu mnie rozśmieszają, zamiast szokować, są tak komicznie nieprawdziwe! Przytoczone przez ciebie z "Soli" też i np. w "Perle" górnicy na dole rzucają się z wściekłością na sztygara, który zagania ich do pracy. I zostaje z niego krwawe ścierwo mięcha wywiezione na powierzchnię. No kuźwa jo cię prosza - gdyby się zderzył z lokomotywą, to mógłby tak wyglądać ale nie po pobiciu! :D Za to sceny śmierci w polskim kinie wyglądają zwykle bardzo naturalnie. W "Soli" np. Olbrychski tak prawdziwie ginie, w "Zabij mnie Glino" - Łukaszewicz, czy nawet Olo w "Psach" itp. To nie jest widowiskowe, jak w większości w amerykańskim kinie, ale realistyczne owszem.
Usuń