po Wiśle
Nie chodzi o moją ulubioną dzielnię Wa-wy, lecz o naszą lokalną - swojską Wisłę. Ponieważ życie się nie powtórzy, doświadczamy w nim wielu momentów przełomowych, pamiętnych czy nieuniknionych wydarzeń, które zapisują się w pamięci na stałe, a po nastaniu których nic już nie będzie jak przedtem!
O wypoczynku w Wiśle pisałem w 2012 i może coś jeszcze wspominałem w innych wpisach... W każdym razie ten rodzinny lokalny wypoczynek na każde zawołanie - skończył się definitywnie w ubiegłym roku. Kemping, na wynajmowanym od gospodarzy terenie był od wielu lat, przechodził różne fazy modernizacji i modyfikacji - od popularnej przyczepki N126 począwszy, a ostatecznie uzyskując formę sezonowego domku z wszelkimi potrzebnymi mediami i wygodami. Tak musiało się kiedyś stać i jakiejś wielkiej żałoby nie było, starsi już rodzice i tak spędzają krótkie wyjazdy u rodziny w Kotlinie Kłodzkiej, a Wisła nie ma już dla nas żadnej rodziny - to się zatarło w nowych pokoleniach, stąd ta tradycja musiała upaść. Drugi domek był tam dużo wcześniej i kupił go potem mój wujek, gdzie początkowo spędzaliśmy w dwie rodziny - te wyjazdowe urlopy. Co prawda ja w kempingu nie bywałem już od przeszło dwóch lat, i tylko z relacji ojca znałem temat - że "Wisła się skończyła".
W niedawną lipcową niedzielę, zahaczając o Wisłę, postanowiłem podjechać i zobaczyć, jak to wygląda. Nie ukrywam, że to przygnębiające doświadczenie, może nieco podobne do tego wielokrotnie doznawanego - gdy patrzę jak potęga znanej od zawsze kopalni, zamienia się w pusty teren itp. W domku, którego już nie ma na zdjęciu (pozostał widoczny fragmencik okapu na wciąż stojącej dobudówce łazienki z WCtem) - spędziłem przecież mnóstwo wyjazdowych dni, tygodni, robiłem tam podstawową instalację elektryczną, pierwsze trasy rowerowe (pierwszym górskim rowerem) na początku lat 90tych także były tu docelowym miejscem, obserwowałem, jak wokół niewiele było, a potem się pobudowało itp.
Nie powiem teraz, że dobrze że ojciec tego nie widzi, bo widział i jak na tamto pokolenie - urodzone w czasach wojny - jest chyba wewnętrznie uodporniony na widoki klęsk, by okazywać jakąś ogromną załamkę, choć pewnie we wnętrzu coś też tęskni i nie pozwala mu zapomnieć.
Temat odnotowany, epizod zamknięty, a Kotlina wzywa już na całego!