Olimpijka z Bytkowa

 Jasne, że 10-minutowa gimnastyka poranna nawet najbardziej uzdolnionej ruchowo pani nie zaprowadzi do poziomu światowego, czyli wybitnej sprawności, który osiągnęła np. mistrzyni Polski Kotówna. Jednakże gimnastyka poranna, uprawiana systematycznie rzeczywiście „może uczynić cuda” (to cytat z jednego z wielu wycinków gazet, zgromadzonych w dokumentującym jej sportowe osiągnięcia wielkim tomie zatytułowanym NASZE SUKCESY)

Ile to razy tak bywało, że człowiek interesuje się wszystkim w okolicy, w dzielnicach miast i jeszcze dalej, wysłuchuje z zainteresowaniem - wręcz wyciąga od wielu napotkanych (obcych) ludzi historie ciekawe lub całkiem zwykłe (ten blog to też dobry dowód na to)…, a o historii własnej rodziny wie jakby mniej? Bo nie ma czasu, bo odkłada się to na kolejne „za tydzień”, bo się nie spotykamy, bo brakuje zdjęć dokumentujących konkretne sytuacje itp. Tym razem to „na kiedyś” udało mi się osiągnąć teraz, już, bo czas ucieka nieubłaganie!

Ojciec przy różnych okazjach wspominał, że w jego rodzinie była bardzo znana osoba, teraz przy kolejnej okazji jej odwiedzin koniecznie chciałem uczestniczyć. Pani Natalia Kot (Kot-Wala po mężu) – jest kuzynką mojego taty – jego tata (mój dziadek) i jej mama byli rodzeństwem. Pani Natalia – dziołcha z Bytkowa – jest przecież mistrzynią olimpijską XVI Letnich Igrzysk w Melbourne z 1956 roku w gimnastyce sportowej. Choć z Siemianowic wyprowadziła się wiele lat temu, zamieszkując ze swoim mężem – sportowcem Piotrem Walą – w Bielsku, to dla Siemianowiczan dalej jest pamiętana i szanowana za swoje sportowe dokonania. 

O jej osiągnięciach i ciekawostkach z kariery i życia można przeczytać w świetnym opracowaniu „Siemianowiccy Olimpijczycy 1924-2016”, więc nie będę tego tutaj przepisywał. Właśnie stamtąd dowiedziałem się, że nie wykonam obmyślonego kadru z medalem olimpijskim z Melbourne, bo takiego medalu ani ona, ani jej koleżanki z olimpijskiego występu nigdy nie otrzymały! Natomiast pamiątkowy dyplom został skradziony wraz z wieloma innymi medalami, podczas przeprowadzki z Bielska do Bystrej Śląskiej, gdzie w pięknej okolicy Pani Natalia mieszka do dziś.

Ale nie byłbym sobą gdybym jej nie zapytał o jakieś związki z kopalnią Siemianowice (fedrowanie, to jednak główny nurt tego bloga). Otóż w 1952 roku, chcąc zarobić sobie na sylwestrową zabawę, Pani Natalia postanowiła razem z innymi wychowankami klubu „Jedność Michałkowice” przepracować jedną szychtę w kopalni Michał, opłacało się, bo zarobić można było 30 złotych, zjechała więc na dół, gdzie wykonywała pracę „na kneflu”. Pamięta, że tą możliwość załatwił dla klubu szanowany dyrektor kopalni Cisek.

Ten wpis nie ma zakończenia, bo tyle mi wystarczy dla zapisania nieodkrytego dotąd rozdziału z życia rodziny – rodziny z siemianowickiego Bytkowa.


Komentarze

Popularne posty