Mildtony - historia nieznana

Naprawdę nie powinno się analizować – ale jak to? – po prostu tak, to. Na dzielni wszystko jest możliwe! Zauważyłem ten motyw już tydzień wcześniej, ale popołudnie było zachmurzone, więc odpuściłem – licząc, że przetrwa następny tydzień w tym stanie. Oto trafia się kolejny „Hidden car” w postaci Fiata Brava (będzie na innym zdjęciu) – stoi w stanie agonalnym pod murem familoka, zaglądam do środka… 



A tam rozwalona polska kolumna Tonsil Mildton na przednim fotelu. To pozwoliło odżyć pewnym wspomnieniom z dzieciństwa, które jednak – ilekroć bym je tu przytaczał – wciąż będą niezmienne. Nie, nie miałem w latach 80tych żadnego przyzwoitego sprzętu stereo – typu „duża wieża”, a nawet „mała”, a nawet własnego stereofonicznego Kasprzaka. Nie ważne już, dlaczego moi rodzice nie brnęli w to hobby, a np. wujek chrzestny miał zawsze takie wspaniałe zabawki stereo – z sygnaturą Hi-Fi nawet, ja dziedziczyłem jedynie różne wyeksploatowane trupy po starszej siostrze, wśród których i stereo się trafiało! A jak to wtedy grało?! Gust, jak gust – każdy ma własny – ale tak naprawdę ile osób mogło go sobie kształtować w latach 80tych, weryfikować, wyrabiać opinię, że dany zestaw gra lepiej, inaczej, słabo (mimo wyglądu) itp. no właśnie – garstka*. Całej reszcie, w głowie było kombinowanie, jak tu się dorobić szczytu marzeń – dużej wieży z szufladą i Altusów, żeby czuć się kimś lepszym w towarzystwie! To tylko stereotyp, ale czyż nie tak właśnie było? Patrząc teraz na to z perspektywy „nieposiadacza” – wyszło mi chyba na dobre, bo nie zostałem głęboko wierzącym (upośledzonym?), że krajowe stereo było cudem świata, bo przecież w Quellu, czy Neckermanie Altusy widniały pod eksportową nazwą itp. Oraz, że pokrętło bassu i sopranu we wzmacniaczu musi być zawsze na +, dodatkowo jeszcze podbite Loudnessem. A że to wtedy robiło piorunujące wrażenie? No owszem robiło, robiło ogromne wow – ściana dźwięku, rezonujące szyby w meblościankach i drżące od basu deskowe podłogi na polepie i ten bass na klacie i ta „mnóstwo cytrynowa siła” sopranów wpadających do ucha… :D 
I tak to ma zostać – w fajnych wspomnieniach, bo ważne by nie poprzestawać na zabetonowanych poglądach, zasłyszanych wówczas lipnych opiniach, tylko stale poszerzać / weryfikować doświadczenia w zakresie własnych zainteresowań – około dobrze-brzmieniowych w tym wypadku.
A jak grały rzeczone Mildtony? Otóż nie wiem! Słuchałem często Altonów 80, bo kolega miał je z wieżą midi Unitry – z wyglądu to się niewiele różniło, ale brzmienie nie powalało** płaskie, z tekturowym i płytkim basem. Ja się często lubię kierować opinią „na wygląd”. Jeśli coś chujowo wygląda, to z reguły okazuje się kiepskie dlaczego? Bo wygląd jest (powinien być) integralną częścią rzeczy przemyślanych / dobrze wykonanych / dobrze zaprojektowanych. Taka życiowa prawda. Albo dobra, to jest krzywdząca opinia, nie jest tak do końca! Moda na dizajn końca lat 80tych w Polsce, dotarła jak zwykle ze sporym opóźnieniem z zachodu. Bo tam, te świecidełka, diody, wykresy i kolory na obudowach skończyły się we wczesnych latach 80tych. W pamięci zapadł wygląd tamtych wzmacniaczy JVC, magnetofonów (decków) AIWA, pierwszych odtwarzaczy CD Philipsa czy Marantza itp. Taki to był upstrzony kolorami i świecidełkami okres! Poza tym patrz u dołu objaśnienie **
OK, kolejny ułamek tematu muzycznego, wyciągnięty ze wspomnień odhaczony. Co następne? Okaże się wedle sposobności i okoliczności. 

* Doktor Stelmach z „Czterdziestolatka” potrzebę dobrego brzmienia zdecydowanie miał! Zawsze z podziwem patrzę na ten niesztampowy zestaw stereo z tamtych lat ilekroć emitują serial – powiało audiofilskimi zapędami.


** kwestia ustawienia kolumn, a realia w latach 80tych, to była koniecznie meblościanka w dużym pokoju, na której z powodu oszczędności miejsca – można było przecież położyć dwa wielkie grające kloce. Niczyja w tym wina, tak było, przynajmniej dźwięk był stereo – tzn. grało z lewej i grało z prawej ;)

Komentarze

Popularne posty