Near after L.


Powinienem zatytułować wątek "Dom zły II", ale o tym później, bo jest to temat poboczny.
Ta pustynia w środku miasta, powstała niedawno - szok, zdumienie, niedowierzanie - wylewałem już we wpisie z grudnia 2017. Ale będąc ostatnio w centrum, przypomniało mi się, aby zaglądnąć na teren po Linodrucie, zobaczyć te dwa pozostawione familoki - dawniej scalone z ogrodzeniem zakładu! Na pewno wygląda to "nienormalnie", jak choćby obrazek z chorzowskiego Biadacza - tyle, że takie klimaty, to jedynie w mglisty dzień można wydobyć. A tymczasem mam full słońce, ale widzę z oddali, że jeden z dwóch familoków stoi bez dachu, a dokładniej w trakcie jego całkowitej wymiany! W pierwszej chwili sądziłem, że dach jest całkowicie zdjęty i dopiero będą układane krokwie dla dachu dwuspadowego - jak w sąsiadującym familoku.


Tymczasem stałem już na nowym deskowaniu, które jest połacią dachową, docelowo pokryte papą i zawsze tak tu było. W sumie ciekawe zestawienie - dwa połączone szczytami stare domy, z czego jeden ma dwuspadowy dach o wyraźnych spadkach, a drugi ma jednospadowy dach o łagodnym kącie, ukryty od frontu za niewysoką attyką. Osobiście bardzo lubię podpatrywać roboty dekarskie, rozwiązania praktyczne w naturze, co też wspomniałem kierownikowi budowy. To nie jest to samo, co na rysunku technicznym w CADzie, a często podpatrzone rozwiązania na budowie - potrafią zaskoczyć prostotą rozwikłania danego problemu np. połączeń ciesielskich itp.






Gdy wracałem, spostrzegłem mieszkankę tego familoka wracającą z zakupów - w zasadzie jedyną osobę w pobliżu, nie licząc ekipy remontowej. Po chwili rozmowy, gdy dowiodłem, że nie jestem tym roszczeniowym frustratem z pobliskiego bloku - notorycznie fotografującym i ślącym skargi na mieszkańców tych domów - temat rozmowy od remontu i spraw bieżących, przeszedł do szokujących wydarzeń, które się tam wydarzyły. Bo Pani Regina, nie dość, że jakiś czas temu uratowała pozostałych mieszkańców od pożaru w mieszkaniu obok - w porę wszczynając alarm, to jeszcze przyczyniła się do ujęcia dewianta, zamieszkującego  bezpośrednio nad jej mieszkaniem! A jak to często bywa - faktu, iż za ścianą dzieje się koszmar nikt się nie był świadom, bo - "to dobry chłopak był i mało pił..." - że zacytuję Kazika. Dopiero po mocnych scenach w desperacji ofiary, wyszło na jaw co ukrywały mury tamtego mieszkania. O zdarzeniu z 2016 roku jest wciąż wiele informacji w internecie. Jednak co innego czytać, czy słyszeć od kogoś takie historie, a co innego doświadczyć znajdując się w bezpośredniej bliskości.


A co do pozostawionej przestrzeni, to takie totalne przemiany (zniknięcia) zawsze zostawią mi jakąś ranę w pamięci. To są sytuacje, których po prostu nie jestem w stanie tak całkiem ogarnąć - niby wszystko jest poukładane w normalnym porządku świata: coś istnieje, a potem przestaje być potrzebne i zostaje usunięte... Zdrowy rozsądek, każdy z nas tak to wytłumaczy, ale ta interpretacja wewnątrz siebie jest strasznie ciężko strawna i musi minąć dużo czasu, zanim ta "rana w pamięci" pozostanie już tylko blizną.

Komentarze

Popularne posty