Majestat H.
To, co najbardziej zaskakuje, to bezkres tej przestrzeni! Można wybrać dowolny kierunek przemieszczania się, ale oddalenie kształtów na linii horyzontu wcale nie chce się zbliżyć. Punktem orientacyjnym są co prawda szyby i kominy pobliskiej kopalni, ale one tylko oddalają się lub orientują co chwilę inaczej względem poruszającego się. Na hałdzie toczy się też życie, bo jest ona wciąż usypywana - więcej i wyżej, a wozidła (co za śmieszne określenie) kursują z częstotliwością, co najmniej jak flota Hugo Draxa, transportująca części stacji kosmicznej*!
To naprawdę trudne do pojęcia ile odpadu po wydobyciu się tu gromadzi, ale każdy odpad ma to do siebie, że i w jego zbiorze trafiają się pełnowartościowe produkty. To też na hałdzie mijam czterech zbieraczy, raczej bez wchodzenia sobie w drogę - są oddaleni od siebie o te kosmiczne odległości.
Na hałdzie oprócz ruchu kolejowego, transportowego i "odkrywkowego", toczy się też życie rozrywkowe. Gdy już z wielką trudnością sprowadzam rower** po w miarę łagodnej trajektorii zbocza (najmniej stromej) do pobliskiej leśnej ścieżki, nagle u góry słyszę bzyczenie dwóch maszyn. Motocrossy czy quady? A jednak motocykle, i one zaczynają zjeżdżać dokładnie tą samą ścieżką! Dynamicznie, pewnie i szybko, mając wszytko pod kontrolą. A potem z jeszcze większą gracją wjeżdżają na sam szczyt bardziej stromego zbocza nieopodal - pełna profeska panie!
* Tak mi się skojarzyło, bo w filmie jest to pokazane nad wyraz pośpiesznie, widz odnosi wrażenie, że taka operacja się dzieje.
** rowerem po hałdzie? Toż to było wspaniałe doświadczenie, co innego by było na takich płonących, ale ta nie płonie, a na jej powierzchni wyznaczono tylko dziesiątki srebrzystych tras kursowania pojazdów nasypujących.
Komentarze
Prześlij komentarz