Malacz blues



Ostatnio, jednego dnia w ciągu może godziny prześladowały mnie Maluchy w odcieniach zieleni! :) Oczywiście, że taki z czarną rejestracją i sprzed liftingu, to rarytas. Do tego trafił się na tle familoka! Tym butelkowo-średnio zielonym - starsza pani przyjechała do kościoła, myślę, że musiała mieć u Farorza jakiś status VIP, bo zaparkowała przy wejściu do bocznej nawy, na granicy z cmentarzem. Trzeci - seledynowy, też z ostatnich partii produkcyjnych, po prostu stał przy głównej ulicy i ze starym Śląskiem w tle ;) Toma Hanksa nie zamierzam naśladować, ale jakoś tak odruchowo postanowiłem je sfotografować.

Skoro taka kumulacja się trafia, to może wypada wspomnieć, jak to było w rodzinie z posiadaniem tego cudu motoryzacji PRLu. Pierwszego Fiata 126p, rodzice kupili w 78 roku. Pamiętam ten dzień, gdy jechali go odebrać do Tychów. Był biały, miał chromowane zderzaki i takie monolityczne felgi, rejestracja KAR „oczko” - bo mama zawsze chciała, żeby suma była 21 :) Przejeździł ten Maluszek w rodzinie szczęśliwie ze 13 lat, oczywiście po czasie przechodził gruntowne szpachlowanie karoserii w nadkolach i progach, bo to były strefy rdzewiejące na potęgę. Odpalanie na patyk, też powszechne było, ale spisywał się w miejskiej codzienności i na urlopowych wyjazdach - ogólnie wóz na medal! :) Początek lat 90tych to „przyszło nowe”, więc w systemie Auto Tak, rodzice kupili - licytując - nowego Malucha. Dziś nachodzi zgroza, gdy pomyślę, jak łatwo można było wtedy przepieprzyć oszczędności życia przez ten system argentyński! Rodzice kupili w ten sposób jeszcze Cinquecento i też szczęśliwie, przez przebicie w licytacji - autko było bez czekania, bez dreszczyku w nieświadomości katastrofy!

W każdym razie, nowy Maluch także został odebrany z tyskiego FSMu i już na miejscu w tym wydarzeniu uczestniczyłem! Fiacik miał strasznie smutny kolor: szaro-ciemnoniebieski, był po lifcie „EL”, ale to głównie kosmetyka wizualna była - dużo czarnego plastiku (płowiejącego po czasie) np. zderzaki, czy wloty powietrza do silnika, inne felgi, w środku inne fotele i nowa deska rozdzielcza, na której „komputer pokładowy” niezmiennie pokazywał ile ciśnienia należy nabić w opony :D Rejestracja KTT „oczko”, wciąż jeszcze obowiązywały czarne tablice. Na tym modelu już czyniłem swoje pierwsze jazdy pod okiem mamy! A z tatą rozwijaliśmy kosmiczne 120 km/h, mknąc A4 do Krakowa, po zaopatrzenie zamówionych produktów Amway’a. Rodzice przez chwilę starali się być wyznawcami tejże, ale na szczęście skończyło kilkoma zamówieniami, a resztę towaru spożytkowało się w domowym zaciszu :) Nowy Maluch miał pewną swoją indywidualną cechę, mianowicie nigdy nie grzał gdy było to wskazane! Ogrzewanie żyło własnym życiem, głównie nie grzejąc w zimie i żaden mechanik nie potrafił tego naprawić! Wujkowie i znajomi mieli swoje Fiaciki kupowane w tym samym czasie i wszystkim grzało prawidłowo! Ten nasz drugi Maluch raz zaliczył stłuczkę, gdy inny kierowca wymusił na skrzyżowaniu i Fiacik oberwał między końcem drzwi, a tylnym kołem. Wizualnie nawet nic nie było, ale szlag był taki, że samochód obróciło o 180 i z impetu wskoczył równolegle kołami na chodnik, pokonując wysoki krawężnik. Dlatego układ jezdny bezdyskusyjnie nadawał się na warsztat. Skąd wiem jak to było? Los chciał, że akurat wracałem innym autem ze szwagrem - z naprzeciwka tą samą drogą i byliśmy naocznymi świadkami tej sytuacji! Maluch wydobrzał, ale niedługo został w rodzinie, wkrótce - trochę niespodziewanie - miał go zastąpić, piękny, nowoczesny „Czinkuś” w niebieskim metalicu :) Tym Maluchem oczywiście już jeździłem - posiadając prawko, ale bardziej wtedy szurałem Dużym Fiatem od dziadka. Nie bałem się dużych aut, bo robiąc prawko, od razu zapisałem się na Poloneza, na którym jazdy prowadził sympatyczny właściciel - Jacek (którego szkoła jazdy istnieje w Giszowcu do dziś) Może okazyjnie opiszę kiedyś, coś wspomnieniowo o Dużym Fiacie, bo to też był kawał postPRLowskiej mendy, ale fajnie leciał na trasie, był to model ME z silnikiem z Poldka! W każdym razie, wszystkie nowsze pojazdy nabyte w rodzinie, na wspomnienia z nutką nostalgii już się nie nadają. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty