Na krawędzi jutra


Czytając różne biografie i trochę powojennej historii, zawsze podziwiałem tamto pokolenie ludzi (pokolenie bardziej mojego dziadka niż ojca), którzy za młodu doświadczyli wojny, jakże skomplikowane losy przeżywali! Strach o życie, odwaga, walka, najeźdźca, okupant, wróg, wysiedlenia, tułaczka, dezercja, ukrycie, okrucieństwo, niepewność jutra itd. Jeśli to przeżyłeś, masz nieprawdopodobny bagaż doświadczeń na resztę życia! Takie historie w różnych scenariuszach były też w mojej rodzinie i na szczęście dobrze się skończyły. Ja żadnej wojny nie przeżyłem. Stan wojenny to pamiętam tak mgliście, że mógłbym powiedzieć, że trwał góra dwa tygodnie. Czarnobyl? Jeszcze do tego wrócę. Oglądałem wojnę w telewizji – 11 września, bo wszyscy oglądali, to było daleko, ale świat już na zawsze miał się nieco zmienić. Ogólnie dotąd było w miarę spokojnie w naszym europejskim tyglu – przynajmniej w skali ogólnej.

Akurat niedawno przeczytałem „Czarnobyl spowiedź reportera” – czyżby to było jakieś proroctwo? Wtedy, 26 kwietnia bawiłem się u siostry na weselu, nie pamiętam jednak jakiejś późniejszej paniki, nawet zażywania tego płynu – umysł wyrzucił to z pamięci, zatarł, nadpisał, czy też rodzice skutecznie otoczyli mnie aurą pozornego bezpieczeństwa?! Oczywiście teraz nic nie dupnęło w sensie dosłownym, a martwi ludzie nie leżą na drogach i chodnikach – jak to przerażająco przedstawiono w pierwszym sezonie „Wojny Światów”. Ale to się dzieje teraz, naprawdę! Atakujący nie jest widoczny, nie płoną budynki, nie świszczą myśliwce nad głowami… więc ze swojego położenia mógłbym wątpić czy aby na pewno wróg istnieje, wykrzyczeć z oburzeniem jak komisarz Ryba, że "nie ma żadnego wirusa..."? Przyjmuję jednak że jest, skoro pandemia obejmuje większość cywilizowanego świata, stale i wszędzie się o tym mówi – no właśnie media mają używanie! Oczywiście że nie potrafię się dopasować / przystosować, bo to faktycznie sytuacja nowa, a odgórnie narzucają nam niespotykane dotąd nakazy / zakazy, zmiany i konsekwencje. Chyba zaczynam mieć świadomość, co czuli młodzi ludzie we wrześniu 39tego, gdy nagle coś, ktoś odgórnie wydaje rozkaz że od teraz wszystko się zmieni... Jakie by tu sobie znaleźć pocieszenie w tej sytuacji? Chyba tylko takie, że większości wszystko się zjebało nie tylko mnie! Świat wcisnął STAND BY. Terminy i zlecenia przepadły, albo poszły się walić na nieokreślone kiedyś.


Z drugiej strony, chciałem przeżyć coś niecodziennego, to mam. Historia pisze nowy rozdział – teraz, na oczach, więc trzeba to chłonąć, dokumentować – by pamiętać!

A co będzie jutro? No właśnie, scenariusz, że będzie tak jak wczoraj wcale nie jest taki pewny! Czy trzeba będzie się zmusić i przyzwyczaić do bycia zniewolonym?

Zamieszczony na górze portret, to nie jest ustawka (drugi kadr w bw jest na Insta), choć też mam coraz większą ochotę rozdziewiczyć posiadany górniczy SR i wyjść w nim na miasto. Jarosława zobaczyłem w sobotę, gdy szedł przez centrum miasta w tej wojskowej masce typu MF1. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, jest miłośnikiem militariów i strzelectwa. Wyszedł w tej masce poniekąd z takim podejściem jak moje – aby zamanifestować tą szaloną medialną panikę, wzbudzać śmiech albo wręcz przeciwnie przerażenie, u mijanych nielicznych przechodniów! Tak trzeba, rozwaga i zdrowy rozsądek, zamiast siedzenia grzecznie pod stołem czy w szafie - jak przytaczany już Joaqin Phoenix w "Znakach", bo modnych obecnie hasztagów nie mam ochoty propagować.


#wyginiemyjakDinozaury

Komentarze

Popularne posty