obiad niedzielny
W kwestii niedzielnego obiadu mam do powiedzenia tyle, że wolałbym w tym czasie być gdziekolwiek i zjeść cokolwiek innego...
No może ostatnimi czasy nieco mi się odmieniło (kryzys?) i staram się jednak uczestniczyć, ale do czego zmierzam? Naprawdę szczerze się dziwię jak ludzie spoza Śląska (których miałem okazję poznać albo oglądając Gesslerkę w TVNie) robią wielkie oczy z zachwytu na samą myśl, że mogą zjeść kluski z sosem, modrą kapustą i roladę! Dla mnie kluski (polane ciężkim mącznym sosem, albo sosem z Knorry itp.) to najgorszy możliwy zapychacz / zamulacz, kapusty nie cierpię, a z rolady jestem w stanie ewentualnie zjeść samą zewnętrzną skorupę – ponieważ zawiera możliwie najmniej mięsa w mięsie z całej konstrukcji tej potrawy i jeszcze ładnie podpieczonego! Zamiast klusek niech już będą fryty tylko bez polewania sosem. Co do alternatywnego (niedzielnego) kurczaka - już lepiej, ostatecznie można coś poskubać z tej maczugi, bo w niej także nie ma zbyt grubej warstwy mięsa i fajnie się odwija z kości, a do tego najlepiej pajdka chleba potąkana w tłuszczu albo szałot kartoflany z jarzynami! No i dosyć rozprawiania o niezdrowych potrawach, czasem we wspólnocie rodzinnej – a niedzielny obiad to zwykle jedyna taka okazja, wypada po prostu zjeść i nie psuć nastroju:D Hmm może jednak z tymi spoza… nie mam racji, bo mnie osobiście zachwyca czesko/słowacka potrawa: zwana odpowiednio smażnyj/wyprażany ser i na samą myśl o jej rzadko zdarzającej się konsumpcji ślinka mi cieknie! Taki prawdziwy jadłem u nich, a taki prawie jak prawdziwy podają w ratuszowej knajpie w Kłodzku. A na letni deser loda Magnum White poproszę :D
Tymczasem z kuchni dobiega ryk miksera – mama kręci swojski ajerkoniak!
Kurde, coś Ty za synek, że roulady z modrom kapustom nie lubisz i do tego klusków-gumioków? Sos się sam robi w brytfance z roladami, to tłuszcz i esencja mięska z wewnętrzną zawartością! Okej, moja mama daje sosu knorrowego, ale ino wtedy, kiedy robi kurczaka z rożna (do tego kluchy oczywiście). Ale do rolad? W życiu. Choć kuraka pieczonego (nie z rożna, ino w sosie brytfannowym) z chlebkiem tez uwielbiałem, choć w takiej formie na wczesną kolację (ok. 17h), bo na obiad do tego ziemniaki były (również pycha!). Na deser to jakieś niedzielne ciasto raczej, choćby z rabarbarem albo z jakimś kremem (takie a la styl niemiecki).
OdpowiedzUsuń:D No bo wiesz, takiego cudaka pod względem jedzenia jak ja jest w stanie zrozumieć tylko drugi taki cudak! :)
OdpowiedzUsuńW sumie te kluski dzielą się na dwa główne nurty na śląsku: białe i tarte (zdecydowanie ciemniejsze) z czego chyba tylko białe mogą występować w wersji guminklyjzy (takie nieudane gumowaste, ale niektórzy preferują) a tarte mogą się rozgotować albo mieć takie grudki jeśli są z dziadowskich kartofli. Ostatecznie wybrałbym wariant 1a - czyli białe "kopytka".
A na niedzielny deser to waniliowy albo czekoladowy pudding (niemiecki) posypany takimi niemieckimi kolorowymi chrupkami - to jest tradycja! ;)
Pozdro