daleko od domu
Pojechałem dziś z kolegą na pomiary domku jednorodzinnego pod rozbudowę - aż 70km, niedaleko Skawiny pod Krakowem. Praca poszła sprawnie, ale nie o tym chciałem wspomnieć. Życie czasem jest zadziwiające, kto by pomyślał, że tam w tym małym domku, leżącym gdzieś pomiędzy Kanałem-Łączany, a jakże sinusoidalnym biegiem Wisły - spotykam starszą Panią (mamę Inwestora), która okazuje się być rodowitą Świętochłowiczanką z Lipin, w których mieszkała do 1976 roku! Natychmiast rozpocząłem rozmowę o procesji B.C., o życiu na dzielni, o Martinschachcie, o Bankolaniji...
Cholera, czasem bardzo lubię sam siebie - i to był ten odpowiedni moment, gdy chwytasz wartościową chwilę i czerpiesz z niej ile tylko można, i to nie był sen w którym mam "nogi w smole" :)
Komentarze
Prześlij komentarz