Noc w dzień z Przyjaciółką
Jakoś bez echa, przeszła mi tegoroczna Noc Muzeów (w dzień) w MHKI, może dlatego, że poprzednie edycje, odbywały się w godzinach wieczorno-nocnych. Były tłumy, było z klimatem, już w głównym hallu December Palast'u. A tym razem cisza, spokój i jasno za oknami :) Wypada jednak wspomnieć. Bo z ludźmi z MHKI jestem od dawna zaprzyjaźniony... To zasiadłem za sterem najlepszej "Przyjaciółki" i zagrałem. Nie było pinballi, ale był uwielbiany przeze mnie Stunt Car Racer. Ta gra wciąż mnie wciąga, te złudzenia przyspieszeń - mimo targanej, topornej wektorówki - wciąż powodują, że automatycznie odginam się do tyłu, jakby mnie wciskało w fotel! Wystarczy kilka minut gry, i już się przyzwyczajasz do starego cyfrowego joysticka - zaczynasz go czuć, jak dwadzieścia lat temu! Oczywiście, mam te moje ulubione tytuły, pod WinUAE i działają bez zarzutu, ale wiadomo, że to już nie to samo. Dlatego, choć raz w roku, choćby tylko godzinkę - warto zagrać naprawdę, poczuć się, jak wtedy - przed laty.
To wystarczy, bo - wielokrotnie się nad tym zastanawiając - nie chciałbym mieć teraz tego sprzętu w domu, podobnie z Walkmanem. Wiem, że to by była chwila zauroczenia i potem by to stało w kącie. A Walkmana (ładnego SONY) pomacałem sobie ostatnio na giełdzie staroci w Szombrach. Też mi wystarczy, choć następnym razem znowu sobie pomacam ;)
Komentarze
Prześlij komentarz