Nojbau zapomniany
Nojbau to z niemieckiego znaczy nowe budownictwo, przez rodowitych giszowioków tak nazywa się zabudowa na wschodnim krańcu osiedla – domy wzdłuż ulic: Kosmicznej, Sputników i wschodniej strony Kowalczyka (obecnie ul. Pod Kasztanami). Domy te są młodsze od reszty domków na osiedlu wybudowano je w okresie międzywojnia stąd „nojbau”. Zabudowa odmiennie od reszty osiedla zawierała głównie domy wielorodzinne, obecnie zachowały się one wzdłuż ul. Kosmicznej, uliczka Sputników to domki dwurodzinne zbliżone wyglądem do reszty starego Giszowca, ul. Pod Kasztanami to po jednej stronie „stary gisz” po drugiej „nojbau” – z którego zachowało się kilka domków dwurodzinnych, natomiast cała zabudowa wielorodzinna ustąpiła miejsca z jednej strony blokom na Miłej, a na drugim końcu długo nic nie stało, niedawno wybudowano TBSy projektu Pallado-Skupin swoją niezłą architekturą nawiązującą do dawnej zabudowy. Od zawsze aż do połowy lat 80tych giszowiecki Nojbau przecinały tory wąskotorówki – tak, tak dalszej nitki tego sławnego Balkana. Tory biegły na pobliską cegielnię z KWK Wieczorek, a dawniej jeszcze dalej kończyły się na pisakowni szybu Ostschacht (szyb Wschodni z KWK Wieczorek) i była to najdalej wysunięta na południe odnoga całej gigantycznej sieci kolei wąskotorowej na Śląsku! Dziś miejsce torów „przejechały” bloki Miłej, TBSy a w środkowej części Nojbau mieszkańcy urządzili sobie na dziko ogródki działkowe albo przedłużyli własne zadomowe ogródki. Co po za tym na Nojbau? Nad dachami środkowej zabudowy tych trzech ulic wyrasta żelbetowa wieża szybu Roździeński z kompleksem łaźni przekształconej w połowie lat 90tych na dom meblowy i zabudową działającej do dziś lampowni / markowni. Pod koniec lat 90tych doszło tutaj do tragedii. W części wielorodzinnej ul. Kosmicznej pod numerem 6 lub 8 chłopiec w wieku szkoły podstawowej zabił swojego młodszego braciszka… Kojarzyłem która to rodzina, bo na początku lat 90tych często bywałem w tych domach z powodu niekończących się awarii instalacji elektrycznej, a głównie wymianą „różnicówek”. W latach 90tych i wcześniej sieć NN 220V była na starym Giszowcu ewenementem w skali kraju. Otóż była to sieć z izolowanym punktem zerowym o napięciu 3x 128V, mówiąc prościej 220V w mieszkaniu uzyskiwano z dwóch faz 128V (obie „dziury” w gniazdku świeciły), a nie jak w konwencjonalnych sieciach z jednej fazy 220V + zero. Takie napięcie tą przestarzałą siecią przez całe lata dostarczała kopalnia Staszic, jednak niedbalstwo o lokalne TRAFOki doprowadziło do doziemienia jednej z trzech faz, przez co w niektórych mieszkaniach sprawdzając próbierką w gniazdku: jedna „dziura” świeciła a druga nie – jak tradycyjnie w naszych domach „faza+zero” - więc nieświadomi ludzie na Nojbau podłączali tą nieświecącą (doziemioną) fazę do rur i kaloryferów myśląc że mają dodatkowo uziemione „zero” z bolca we wtyczkach swoich np. pralek. W efekcie pralki i inne urządzenia kopały jak cholera domowników i cud że nikogo nie przez te lata zabiło. Wspomniane róźnicówki też dziwnie się zachowywały w takich sytuacjach a, że były pierwszej polskiej produkcji FAELa (wtedy to była nowość na rynku) to się psuły!
W ostatnią sobotę przespacerowałem się 30 minut przez Nojbau czekając aż żona zrobi sobie fryzurę u siostry w Zakładzie, a w ten przedpołudniowy deszczowy czas praktycznie nikogo po drodze nie spotkałem, jedna z sieni wystrojona weselnymi balonikami, poza tym maras i kałuże, smutek i cisza. Było mi jednak bardzo przyjemnie bo odżyły wspomnienia sprzed wielu lat, a gdybym kogoś spotkał to zapewne powstałby zupełnie inny materiał zdjęciowy, być może jeszcze powstanie bo wciąż bywam stosunkowo często w tych rodzinnych stronach. Nojbau to dziś zdecydowanie najbardziej zapomniana i zaniedbana cześć Giszowca, bo na starych domkach to już nowoczesność i modernizacja pełną gębą zapanowała – hulaj dusza piekła nie ma, nowy asfalt i kanalizacja, a każdy z domków przerobiony na inno modła wedle (bez)gustu właścicieli, a pomyśleć że przed wojną Giszowiec miał nawet swojego naczelnego ogrodnika czuwającego nad wizualną stroną wszystkich przy i przeddomowych ogródków…
W ostatnią sobotę przespacerowałem się 30 minut przez Nojbau czekając aż żona zrobi sobie fryzurę u siostry w Zakładzie, a w ten przedpołudniowy deszczowy czas praktycznie nikogo po drodze nie spotkałem, jedna z sieni wystrojona weselnymi balonikami, poza tym maras i kałuże, smutek i cisza. Było mi jednak bardzo przyjemnie bo odżyły wspomnienia sprzed wielu lat, a gdybym kogoś spotkał to zapewne powstałby zupełnie inny materiał zdjęciowy, być może jeszcze powstanie bo wciąż bywam stosunkowo często w tych rodzinnych stronach. Nojbau to dziś zdecydowanie najbardziej zapomniana i zaniedbana cześć Giszowca, bo na starych domkach to już nowoczesność i modernizacja pełną gębą zapanowała – hulaj dusza piekła nie ma, nowy asfalt i kanalizacja, a każdy z domków przerobiony na inno modła wedle (bez)gustu właścicieli, a pomyśleć że przed wojną Giszowiec miał nawet swojego naczelnego ogrodnika czuwającego nad wizualną stroną wszystkich przy i przeddomowych ogródków…
Komentarze
Prześlij komentarz