presja vs. ulga
Chciałem napisać już w ubiegłym tygodniu, podsycony wpisem Maćka, ale wiedząc, co mnie czeka w połowie tego tygodnia, postanowiłem zaczekać i przyjrzeć się całej sytuacji i płynącym z niej wnioskom. W mijającym tygodniu - a sam nie byłem pewien jak go przeżyję - owszem były intensywne działania i to w godzinach nocnych. Powstanie z tego dość osobisty tekst #wspomnieniaautora ilustrowany oczywiście zdjęciami, ale to za moment, dajcie chwilę...
O czym to ja chciałem? Aha, chodzi o to, że wcale nie trzeba być reporterem wojennym, by popadać w stany kompletnego zniechęcenia, rezygnacji itp. Oczywiście, że mam świadomość, że nie jest to tak "ciężki kaliber" pracy, którą się wykonuje. Chodzi o pewną analogię, ewentualne następstwa i konsekwencje. W każdym razie TAK - nam, na naszym polu działań dokumentalnych* może nagle przestać się chcieć. BTW ciekawe, czy fotografom ślubnym też się zdarzają chwilowe albo długoterminowe doły?
Nie da się ukryć, że to, co się teraz dzieje, to jest jakieś szaleństwo - czy mamy lata 90te bis ?! Procentowo i statystycznie - biorąc pod uwagę ile wtedy było górnictwa, a ile jest teraz - mogłoby wyjść jeszcze bardziej na plus. Na plus niechlubnej statystyki :/ Jak żyć w tej zawierusze? Grać ostro i brutalnie? Czasem czuję się, jak bym wchodził w zakręt z graniczną prędkością, że tylko jedno małe dociśnięcie gazu dzieli mnie od katastrofy. Paradoksalnie, robienie materiału działa jak narkotyk - jesteś i robisz na pełnych obrotach, dlatego im więcej się robi, tym najbardziej koszmarnie jest przetrwać okres między minionymi, a kolejnymi zdjęciami, pustka, pytania, wątpliwości, czytanie forów dyskusyjnych**, wtedy się czuje jak blisko czycha rzeczona katastrofa, wtedy znowu musisz tam wrócić i robić dalej na 100% i tak się nakręca spirala, aż kiedyś puści...
Takie katastrofy oczywiście przerabiałem kilkukrotnie, i właśnie najgorsze to jest ta świadomość, że to niebezpiecznie się zbliża! Bo jeśli się zdarzy, to już jest po przesileniu - "obwody się wyłączają" i trzeba po prostu przetrwać okres takiego wyłączenia (nieczułości i obojętności na TE wydarzenia), czy się podoba, czy nie - zająć się czymś innym. A co się straciło w czasie "nieobecności w grze" - to trudno, inni byli i mają, nie można mieć wszystkiego na wyłączność. Uważam, że tak to trzeba sobie tłumaczyć, naprawdę szkoda zaprzątać sobie głowę pretensjami, że "ale ja mam czas tylko po pracy, bo gdybym robił tylko to" - gówno tam, nie o to chodzi, tu jest ważne robienie czegoś swojego i to na 100%, wkładanie w to serca. Więc, czy gdybym robił tylko to, czy robiłbym lepiej i mógł być wszędzie? To nie do końca tak bywa - nikt nie jest mną, będę jednak pielęgnował status quo, nie przytaczając dziesiątek czynników towarzyszących, które trzeba spełniać przy okazji samego fotografowania!
A te wozy, te wozy górnicze, przeznaczone już tylko na śmieci, to nieodłączny obrazek końca kopalni, gdy zagłębić się w około-szybowe wnętrza jej powierzchni! Obraz - symbol i ostrzeżenie (czerwona lampka), że zmultiplikowanie takich obrazków w krótkich odstępach czasu, może doprowadzić do odpuszczenia. Uważajmy na to, manewrujmy, by być w grze i grać rozsądnie.
* za "UrbExowicza bynajmniej się nie uważam.
** bo nie ma nic bardziej frustrującego, niż czytanie mądrości wszystkowiedzących kolesi, wielkich mędrców i znaFców wykresów, tabelek, ilości megapikseli na cal, fullfrejmów, mirrorlessów itp. itd. Że nawet się nie zorientujesz, w którym momencie zaczynasz płynąć tym toksycznym nurcie podlewanym hejtem z tych mądrości, a potem tonąć z milionem wątpliwości, co do jakości posiadanego własnego sprzętu i innymi sztucznymi problemami:/
Komentarze
Prześlij komentarz