Razors edge
To z cyklu nocne robótki last minute :P
#wspomnieniaautora
Natomiast "Razors Edge", to była moja całkowicie pierwsza płyta CD, którą zakupiłem i odtworzyłem, na pierwszym własnym magnetofonie z odtwarzaczem cd! Więc popłynęła z głośniczków cyfrowa czystość, o ostrych jak brzytwa (sic!), specyficznie konturowych dźwiękach. Tak brzmiało tanie cd! Bardzo byłem zawiedziony - nie, nie jakością krystalicznego dźwięku, lecz tego - że nie wypatrzyłem / nie zauważyłem wówczas, na półce działu z płytami - albumu "Clutching at straws", a był tam napewno, jednak cover tej płyty nie rzuca się już w oczy, jak wcześniejsze piękne albumy Marillionu. On był stonowany, smutny i ostatni wydany, jak wiadomo, no ale to dopiero po czasie odkryłem - nie mogłem przecież zaglądnąć na Discogs !
Ale zamawiałem tam potem inne płyty, np. Floydów, a działo się to w osiedlowym giszowieckim wielkopowierzchniowym blaszaku*, w którym dogorywał też wielkopowierzchniowy sklep "G" - już oczywiście sprywatyzowany...
Płyty CD, kosztowały na początku lat 90tych zdaje się ok 13~15 (w przeliczeniu na nowe) złotych
* celowo spolszczyłem nazwę blaszak, gdyż nieco mniejszy, osiedlowy wielkopowierzchniowiec - zwany właśnie BLASZOKIEM, o elewacji okładanej żółtą blachą falistą - znajdował się tuż obok, ale chuja tam w nim było - same firanki, chemia, lampy, żarówki i inne pierdoły, sklep o niczym dla faceta :D
Komentarze
Prześlij komentarz