Bocznica na bocznicy
Ogromną bocznicę towarową za katowickim Muchowcem ledwie widywałem za gęstym zalesieniem jeżdżąc często w dzieciństwie 292 na Ochojec. Autobus zatrzymywał się na przystanku po środku „trzech górek”, gdzie był niski biurowiec PKP – stoi do dziś. Teren bocznicy także istnieje do dziś, choć jest to już ogromna przekopana pusta przestrzeń o podłożu piaskowo-kamienistym po zlikwidowanych torowiskach. Stronę północną zamyka już tylko jeden z dwóch torów kolei piaskowej, obok biegną dwa tory magistrali towarowej na zachód, gdzie łączą się z drugą – mniejszą wciąż istniejącą bocznicą. Można tamtędy wejść na ten teren od strony katowickiego parku leśnego, tuż przy nieistniejącym KS Start. Widok na puste połacie lepszy będzie w okresie wiosennym i jesiennym, gdy nie ma liści. No ale mnie uwidziało się teraz tam ponownie wybrać. Mijając zarośla zmierzałem w kierunku zdewastowanej nastawni i dawnego budynku administracyjnego – w tym miejscu bocznica już się kończyła – tory zbiegały się, a wspomniana nastawnia byłą tą końcową. Spoglądając na wschód na horyzoncie tej pustyni zobaczyłem początkową nastawnię pomalowaną na żółto-pomarańczowo, wyglądała na działającą a dalej na tle lasu sylwetkę jakiegoś okazałego wiaduktu kolejowego o konstrukcji kratownicowej – musiałem go zobaczyć z bliska. Przejechałem rowerem fragment ulicą 73 P.P. (zbocze w dół drugiej z trzech górek) i wjechałem w lewo las w stronę bocznicy, potem w prawo w stronę nastawni i mostu. Nastawnia faktycznie działała, a jej okazały budynek przypominał na tym pustkowiu wieżę dowodzenia na lotniskowcu! Jeden z torów po stronie południowej był jeszcze w całości choć już w zaroślach a nad głową przebiegały mi pomosty z resztkami infrastruktury mocującej kiedyś trakcję. Poszedłem prowadząc rower w stronę wiaduktu, na którym biegły używane jeszcze (chyba) torowiska. Gdzieś dalej przejechał skład towarowy na czynnym torze po stronie północnej, szkoda że nie na wiadukcie bo byłby fajny kadr, a tak wszystko martwe adekwatnie do zastanej sytuacji. No ludzie w nastawni byli żywi ale na takim pustkowiu to kropla w morzu... Idąc dalej minąłem ogromne wykopy w piachu, a linię gruntu oddzielającą poziom piachu od strefy zadrzewienia wyznaczała pozioma linia przeoranych drewnianych podkładów kolejowych – fajny przekrój terenu. Wszedłem pod most opuszczając bocznicę ścieżką po nieistniejącym torze. Drugi tor w zaroślach wciąż był cały, choć od lat nieużywany. Wiedziałem gdzie wyjdę, ale nie sądziłem że to jeszcze chwilka drogi. Rower musiałem prowadzić. Po lewej ciągnęły się znowu wykopaliska jakby biedaszyby albo szaber infrastruktury przytorowej (liny zwrotnic kable zasilające?) W końcu z lewej pojawił się używany tor, który odbijał na północną obwiednię bocznicy. Jak zwykle poczułem przyjemność obcowania z takim miejscem a wyobraźnia dorysowała mi w tej ciszy jak to kiedyś musiało tutaj hulać.
Nie znałem tego miejsca z 'widzenia', z mapki jedynie kojarzę, że istnieje :) Ostatnio mam fazę 'uthemańską' i zawsze docieram do punktu jak to się stało, że było tyle a nie ma nic i wtedy albo zmieniam temat by się nie nerwować albo właśnie staram sobie to wszystko wyobrazić jak to żyło.
OdpowiedzUsuńNo w końcu! Czekałem na jakiegoś Twojego posta, a tym bardziej posta z czarnobielcami Twymi, które tak uwielbiam. Osobiście jestem zwolennikiem większej ilości informacji w cieniach, ale rozumiem "kontrastową" pogodę, a i pomimo tego świetnie się to ogląda (taki "techniczny" czarnobielizm).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś lokalnym patriotą (przepraszam Cię za wrzucanie do takiego trochę niewygodnego worka - nie każdy lubi takie określenie) katowickim jako i ja zabrzańskim. Ale sobie myślę, że muszą w każdym mieście istnieć tacy pasjonaci, wyżywający się dokumentalnie (bez względu na media) na ulubionej okolicy/mieście.
Zobaczycie, że za kilkadziesiąt lat będą dzieciakom nasze (dopisuję się z moją amatorszczyzną do Twoich/Waszych dzieł) zdjęcia pokazywać, jak to wszystko pousuwają, poburzą lub akrylem oblepią.
Dzięki, Marek.
Ciekawe czy te nasze blogi przetrwają? Jak pieprznie jakaś "bombka zetabajtowa" i przez jakieś chwilowe Uuups to wszystko przepadnie. No ale nie martwmy się na zapas. Pozdro
OdpowiedzUsuńpozostają wydrukowane zdjęcia, które wtedy może ktoś by odnalazł w stercie gruzu
OdpowiedzUsuńZ tego, co gdzieś tam kiedyś czytałem, niby google ma kopie wszystkich założonych blogów - to nie jest jedna sztuka na ich serwerach. I ponoć jest to wieczne, choć nie wierzę, aby coś zapisanego cyfrowo przetrwało dłużej niż 100 lat. Cholera zresztą wie...
OdpowiedzUsuń