Nie robię ładnych zdjęć
Tytuł oznacza posiadanie świadomości pewnej nieumiejętności! Wiedziałem to już od dawna, czasem ta świadomość irytuje i dobija a czasem się o niej zapomina na długo. Niedawno remontowałem pokój wedle wymyślonej aranżacji i nagle zdałem sobie sprawę, że nie mam w zbiorach zdjęcia nadającego się na ścianę jako główny i jedyny motyw. Może i trendy by było walnąć sobie na ścianie czarnobiałe zdjęcie walącego się budynku, postindustrialnej „kupy złomu” czy odrapanego familoka, ale znam siebie i wiem że by mi to na dłuższą metę nie odpowiadało. A poza tym zwykle swoich zdjęć i tak się nie lubi więc lepiej na nie patrzeć w ogóle (też tak macie?). Ostatecznie kupiłem w Castoramie gotową kompozycję uspokajających brzózek w formacie 140x50 za 99zł i szczerze cieszę się widokiem tym podczas słuchania muzyki, bo przy czytaniu książki i/lub pracy na kompie na ścianę równocześnie gapić się nie możnaJ Prawda jest taka że ładnych w sensie ładnych zdjęć w swoich zbiorach posiadam jakieś kilkanaście i wystarczy. Nie zamierzam tu wprowadzać jakichś radykalnych zmian bo mi z tym dobrze. Ale ponarzekać nad swoimi niedoskonałościami czasem trzeba prawda? Ostatnio kupiłem album Stany Graniczne Arka Goli, uwielbiam jego dokumentację współczesnego śląska, tak jak uwielbiam Całę i jego Śląsk lat 70-80tych. Poza tym Arek naprawdę jest taki jak jego zdjęcia szczery i prawdziwy choć żadnego z tych jego zdjęć też bym nie zawiesił sobie na ścianie. Konsekwencja i nieuleganie czemuś wbrew sobie. Okres wiosenno / letni to często też czas wyburzeń jak np. teraz na Andaluzji > blog Maćka, dlatego zamieszczę swoje kolejne nieładne zdjęcie przypominające o tym fakcie.
Kopalnia Rozbark - przygotowanie budynku płuczki do wyburzenia 03.2006
Parafrazując tytuł wpisu - ładne zdjęcia to nie moje ulubione ;)
OdpowiedzUsuńJa natomiast mam troszeczkę inaczej - lubię się otaczać widokami przemysłowymi w pokoju, jakoś czuję się wtedy, że jestem u siebie.
Chyba to dobry odruch gdy nie do końca nam się podobają nasze własne zdjęcia - czyż nie jest to najsilniejszym bodźcem by starać się złapać królika?
Dzięki za odnośnik do mojego bloga! :)
Tak patrzę na to zdjęcie z Rozbarku i przypominam sobie jak je pierwszy raz u Ciebie widziałem w czerni i bieli - dopiero po krótkiej chwili wypatrzyłem dwóch ludzików hehe
Niestety, wyburzenia w modzie..
pozdrawiam!
Hmm, skoro o tym piszesz, to chyba Cię to troszkę boli (choć wg mnie niesłusznie, bo masz kilka pereł, które osobiście powiesiłbym sobie na ścianie). Fajnie jest być fotografem, robiącym zdjęcia, z których się jest zadowolonym, a które się jeszcze ludziom podobają.
OdpowiedzUsuńAle żeby robić takie, co jeszcze chcą np. kupić, to już trzeba nie tyle w fajnych zdjęciach siedzieć, ale robić je w wysokiej jakości i/lub stać się w jakiś sposób sławnym (niekoniecznie jakaś międzynarodowa nagroda, ale kilka publikacji, wystawy itp.) - a Ty w zasadzie taki jesteś (dowiedziałem się o Tobie z jakiegoś artykułu w GW ze 2 lata temu). Ale czy Toje zdjęcia kupują, wieszają, wrzucają do opracowań, kalendarzy, książek, czasopism - tego nie wiem.
Z drugiej strony, "takim" (czyt. "na sprzedaż") fotografem nie jesteś, nie to jest Twoim celem. Sam ja zresztą czuję, że mam swego rodzaju "powołanie", "wewnętrzną potrzebę", a nie produkcję ładnych obrazków, choć chciałbym umieć te dwie rzeczy naraz robić.
Ja jednak uważam, że trzeba ze swoich zdjęć być zadowolonym. Wtedy czujesz się spełniony i wiesz, że jeszcze się komuś spodobają i ten ktoś, pokaże je komuś innemu... I wtedy one żyją i żyjesz Ty.
Panowie to nie tak, żebym się tu użalał nad sobą i trzeba było mnie klepać po ramieniu itp. ;) Stwierdziłem tylko suchy fakt, który czasem gdzieś człowieka ukłuje dając znać o sobie. Z tym nielubieniem to może źle się wyraziłem. Chodzi o to, że ta największa przyjemność i radość ze zdjęcia to chwila gdy się je popełnia. Moment złapania interesującego kadru w sensie subiektywnym, zarejestrowanie go, wywołanie i obróbka. Otrzymując finalny obraz tu radość w zasadzie się kończy znowu jest normalnie czy wręcz nostalgicznie i staram się gonić króliczka dalej jak to powiedziałeś Maćku. Nie jestem osobą, która dąży do spełnienia (osiągnąć coś i koniec np. wieńcząc założeniem rodziny), jestem z tej drugiej sorty osób, które wiecznie stawiają sobie cele i do nich dążą choćby najbardziej błahe (sprzedać coś żeby upić coś nowego itp.), byle coś się zawsze działo i nakręcało życiową spiralę day by day że tak to ujmę A fotografem komercyjnym oczywiście nie jestem i nigdy nie zamierzałem być. To tylko zajęcie po pracy mówiąc kolokwialnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie odebrałem tego jako użalanie się ;)
OdpowiedzUsuńZ tymi zdjęciami sam mam podobnie - zdjęcie wykonane, obrobione i przygotowane i można iść dalej łapać kolejne kadry. Lubię wracać później do zdjęć i je przeglądać bo przeważnie fajne momenty przywołują.
Cel też zawsze jakiś tam posiadam, zresztą mam taką przypadłość, że zawsze muszę coś robić - jak nie zdjęcia, to muzyka lub coś tam innego, nie znoszę stanu 'pustki' ;)
również pozdrawiam
Ja już się w temat nie będę zagłębiał, bo można go ciągnąć i ciągnąć, ale zapytam: Marku, a jakiej muzyki słuchasz? Nie przeszkadzasz tym rodzinie (żonie, dzieciom)? (pomijam słuchanie na słuchawkach)
OdpowiedzUsuńOj dużo tego było, wychowałem się na nurtach disco lat 80tych, z początkiem lat 90tych w dobie tagowisk z kasetami i CD trafiających pod strzechy odkryłem Marillion i Pink Floydów a po drugiej stronie elektronika Vollenveidera, Tangrine Dream itp. następnie odkryłem jazz i już nic nie było takie jak przed tem:) To tak w skrócie. Co do słuchania to mam własny pokoik odsłuchowy w którym znikam kiedy tylko się da. A jak się nie da to w pokoju dziennym - kompromisowo trzeba:)
OdpowiedzUsuńMuzyka lat 80 jest mi bardzo bliska, jednak fascynacją bliżej mi lat 70, a konkretnie rocka klasycznego i progresywnego. Floydzi to jeden z moich najukochańszych zespołów (zresztą mam 2 blogi temu "zboczeniu" poświęcone), Marillion, Genesis, Yes, Rush, King Crimson, Porcupine Tree - to moje klimaty. TD, Kraftwerk, Gary Numan, New Order, Depeche Mode to też mi bliska muzyka.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci pokoju odsłuchowego - ja mam sprzęt w, ehm, "salonie" i w zasadzie jak jestem sam albo późno wieczorem, to mam możliwość posłuchania. Inaczej męczy albo synek, albo żona, hehe.
Pozdrawiam