falstart sobotni


Weekend 100% rowerowo, a w sobotni poranek mknąłem niezmiennym tempem tocząc się jakiś czas silą rozpędu z tzw. górki murckowskiej czy też wzgórza Wandy w stronę Tychów i już na samym dole coś mi nagle zaczęło telepać w kole. Fatality - zgięty gwóźdź tkwił w samym środku tylnej opony a syk powietrza raczej przesądzał sprawę, a gdy go wyciągnąłem uleciało natychmiast. I tak skończyła się poranna wyprawa w stronę okolicznych tyskich wiosek. Doprowadziłem rower z 1,5 kilometra pod kopalnię Boże Dary i wsiadłem do 689, potem na Korfantego już do 76 i do domu... No nie ma nic gorszego, niż takie rozpieprzenie porządku dnia z samego rana! Zdesperowany kupiłem dętkę za 15zł, wymieniłem, ale w domu już nie mogłem wysiedzieć więc zły na cały świat odmawiając wyjazdu po głupie zakupy do durnej Biedronki o 14stej zaatakowałem  tą samą trasę ponownie, a pod wieczór rodzinnie otwarliśmy sezon grylla ;)

Komentarze

Popularne posty