na wyjeździe - sprawozdanie
Jak zaczęło lać od Prudnika, tak już nie przestało! Zdjęciowo mi to nie przeszkadza, lepiej jak cedzi z nieba, niż bezcieniowa chmurna klucha:/ Dworzec w Kamieńcu, okazały poniemiecki obiekt w jakichś ~95% jest wyłączony z eksploatacji - konkretnie jest w stanie niechcianej zawady i funkcjonuje jedynie korytarz komunikacyjny od wejścia głównego na peron oraz monitorowany sracz! Na peronie słownie jedna osoba - pani Anna, z którą przeprowadziłem dłuższą rozmowę o tym, co było i jak jest teraz, portretuje na tle starego dworca. W Bardzie wciąż leje, #nothingspecial, za to dalej przy krajówce nr8 trafiam świetny motyw - jestem za, a nawet przeciw! W B.K. wciąż leje, pustka, poluje na postaci snujące się z psami, penetruje każdy zakamar klatek schodowych i korytarzy, to jest niesamowite, gdybym miał to inwentaryzować, zeszło by wiele czasu na pomiarach;) Od mieszkanki słyszę, ze jest opracowywany program rewitalizacji, inny mieszkaniec ulicę dalej potwierdza tą informację, ale to pusty slogan póki co 😕 Rozmawiamy pół godziny czy dłużej, każdy mieszkaniec mu się kłania... Idę w inną cześć miasta, znaną także ze zdjęć Michała Cały, jest motyw, dajcie mi tylko człowieka! Leje koszmarnie i wciąż pusto, idzie starszy mieszkaniec pod parasolem, dobrze mi się wpasował do tego zielonego Malucha ze swoją zieloną siatką foliową. Pod Biedrą mam świetny motyw, potrzeba tylko odpowiedniej osoby, zostawię to na jutro albo niedzielę... W D.Zdr. wciaż leje, idę do parku, zaciemnia się, wokoło nikogo, ale ktoś gada?! Dwie nastolatki siedzą na schodach dawnego sanatorium i wpatrują się w ekran smartfona. Ekran raczej nie jest klasy premium, bo nie daje mi odpowiedniej poświaty na ich twarzach, ale klimat wychodzi przyzwoity. Dziś nie ma dancingu naprzeciwko, ale pobliski szyld fotografuję tak, jakby był i to w tej zamkniętej od wielu lat knajpie Pod kasztanem. Kończy się dzień pierwszy, był spoko, jutro WB. Koniec transmisji
Dzień drugi:
Co za pech, budują nowy kolejowy wiadukt przed / za Bystrzycą, żeby zbłąkane TIRy nie wpierniczały się do miasta. W D.Zdr cisza jak po powodzi w 97, żaden pociąg nie przejedzie tunelem jeszcze przez miesiąc:/ Do Kłodzka wole nie jechać zastępczym busem PKP, bo jeszcze utknie na wahadłach, gdzie budują obwodnicę i nie zdążę na przesiadkę. Parkuję pod dworcem i mam godzinę z hakiem na obchód Kłodzka. Czerwony lok uspany pod potężnym murem oporowym nie ruszy dziś z miejsca. Ta tablica z nazwą stacji dobra w kadrze, dajcie mi tylko człowieka, może z pieskiem! Dolne miasto jeszcze uspane, tylko gdzie jakaś klimatyczna piekarnia, świeży kołoczek rano, to dobry pomysł podczas szwendania! Z górnego miasta minę tylko ratusz i przejdę tą starą ulicą "dzielnicy cudów" w stronę dworca, gdzie jakaś klimatyczna piekarnia - żołądek ponawia pytanie?! Nie ma też ludzi, człowiek wychodzi z noclegowni, to pytam - Panie, tu nie ma, nawet nie wiem, czy na dole przy rynku coś jest. Zdjęć proszę nie robić. Szkoda, bo twarz z tą lufką cygarety by mi bardzo... Idę w stronę dworca, na którym chociaż coś działa i zjem tam smutnego sevendejsa z automatu, popijając czekoladą, która kuźwa zalatuje kawą😡 Po drodze jednak pan z pieskiem - normalnie Olgierd Łukaszewicz? To idziemy wspólnie w stronę dworca, do tamtej tablicy, przy uśpionej lokomotywie, jeszcze tylko 100 metrów, a piesek - staruszek, choć nie wygląda, już nie daje rady, jeszcze 50metrów o tam! Pierwsza odmowa, druga satysfakcja i słońce przebija zza chmur, będzie dobry dzień!:) Miałem nadzieje, że szynobusem do WB pojedzie ładna pani konduktorka, co trzy lata temu, ale tylko młody konduktor, fotografuję go nad tabliczką z miejscem destynacji, i jeszcze ten Moskwicz od Wojtka Wikczyka, tak! Truchło nadal tam wisi przy wiadukcie:D
Jazda takim szynobusem nie dostarcza żadnej frajdy, raczej lekki wqurw, bo ciągły rechot dizla i głośne "wydalanie" powietrza co kilkanaście sekund, zdecydowanie nie wprowadza mnie w klimat tej malowniczej trasy:/ Z dworca na Podgórzu, mam obmyślony skrót przez las, między hałdami i trochę po torach. Dotrę szybko do ukrytej dzielnicy! Dotarłem, ale tu cicho, kolorowo, dużo zieleni, przypomina mi się Giszowiec, wiec zadaję sobie pytanie Gaj to, czy raj właściwie? Rozmowy z mieszkańcami jednak szybko weryfikują moje miłe doznania! Panie, żaden raj, smród tu z pobliskiego wysypiska, gdy powieje, trują nas tu, afera zgłoszona do prezydenta, czekamy na interwencję... Kolejny spotkany mieszkaniec, któremu opowiadam co tu robię - obcy, wiadomo, z aparatem jeszcze - sugeruje spotkanie z człowiekiem, który o dzielnicy i pobliskiej kopalni wie wszystko! Niedługo potem staję przed drzwiami mieszkania i zostaję zaproszony do wnętrza, w którym każdy centymetr kwadratowy każdej ściany, stanowi jakaś historia, czyjeś wspomnienie, pamiątki, kawałki życiorysów... Pan Stanisław opowiada, faktycznie wie wszystko o Gaju tym raju, mógłbym tam siedzieć do wieczora, do rana, ale powrotny pociąg o godzinie ogniskowych 16:35 nie będzie czekał. Wymieniam kontakty, fotografuję, dziękuję za pamiątkę, do następnego razu i ruszam, znowu skrótem, na te klasyczne familoki przy kopalni W. o czym informuje zachowana nad wejściem do sieni tabliczka w stanie rdzawo-agonalnym. Tu niewiele się dzieje, poza tym trochę jestem wyprany z koncepcji, po takich emocjach sprzed kilku chwil, po prostu muszę coś zjeść - kierunek Victoria, ale nie koksownia, nie tym razem. Czas się kurczy, nie zaliczę Sobięcina tym razem, czas przyjąć kierunek powrotny, trasa będzie się teraz przewijała jak panoramowanie ujęć ulicą Niepodległości w filmie "Sztuczki"😉 Po drodze klimatyczne podwórka, nareszcie młodzież na przystanku, takie hopsztosy mi fajne zrobili, o i ten Polonez Truck na podwórzu, koniecznie muszę. Właściciel zdziwiony i miło zaskoczony, dalej, dalej czas się kurczy. Ten dom pod pięknym wiaduktem zburzony już dawno, pora na dworzec. Jakieś szczątkowe działki po drodze, słupki ogrodzenia z szyn kolejowych, może sygnowane? Jest na drugim! Kinigshita 1904, nasi tu byli;) Tym akcentem kończę pobyt jednodniowy. Jeszcze raz ten Moskwicz od Wojtka, teraz lepiej się skomponował. Z Kłodzka podjadę jeszcze do tego miasteczka, bo "Jacek i Agatka" na elewacji koniecznie! Miejscówka kojarzy mi się bardzo z młynem w Jeziornie z odcinka Zmienników, muszę tu jeszcze wrócić kiedyś z aparatem. Wracam, wracam, te 5 kilometrów do celu to drogowy koszmar, już prawie, ale stop, stop! Mieszkańcy przystrajają przydrożną kukłę ze zbelowanej słomy na jutrzejsze Dożynki, to będzie ostatni akcent zdjęciowy na dziś, jestem wyprany z czułości na kolejne kadry, ale szykujące się wieczorne wspomnienia i rozmowy, to taka wisienka na torcie dnia dzisiejszego:)
A wieczorem, wieczorem na TVN7 nadają jedynkę Zabójczej broni, taka wersja z lektorem chyba jeszcze z czasów VHSa, fajnie się to do poduszki ogląda - analogowo tak ;)
Dzień trzeci:
To głównie powrót, już wiem, że nie zrobię planowanych dwóch ujęć w Bystrzycy ale robię jeszcze rundkę po parku, może ktoś-coś, no tak, przecież dawna pijalnia, wczoraj tam był dancing, a to wnętrze jest niesamowite - PRL w czystej postaci. Co prawda nie wyciągnąłem pani barmanki na salę, ale do portretu za ladą już nie miała wyjścia się sprzeciwiać :) Nie, no, żartuję, wszystko zgodnie z należną etykietą, ale Pani jest miejscowa i oczywiście znała mojego wujka... To będzie komplet na dzisiaj, zamykamy projekt otwarty do... przyszłego roku? ;) Po drodze jeszcze konieczna konieczność, pozycja obowiązkowa rok w rok - czyli dom z zegarami. Stoi, jak stał, tylko znowu właściciela nie widać, ciekawe za którym następnym rokiem uda mi się go sfotografować, nie chcę wołać, bo jak te psy zaczną ujadać, to ani słowa nie będę mógł powiedzieć oraz usłyszeć od właściciela, już tak było kilka lat temu ich weiss nicht :/
I tak dobiegł końca wyjazdowy weekend, na który czekałem od dwóch miesięcy, wykorzystałem go w pełni, bez niedosytów, bo to odkładam na kolejne wypady do ukochanej K.K.
Komentarze
Prześlij komentarz