Communijny backstage
Czyli zamiast narzekać - z punktu widzenia gościa - na nudy tej uroczystości, zająłem się rzeczami przyjemnymi. Chwyciłem aparat i zaatakowałem tego dnia od samego rana! :) Był też taki moment w kościele, gdy po chwili ciszy jedna z pań katechetek chwyciła gitarę... aż mi ciary po ciele przeszły, gdy po rozpoczęciu gry normalnie byłem pewien, że to się zaczyna "Pig on the wind" Floydów! Ale podsumowując: zdjęcia udane, dzień zleciał szybko i przyjemnie.
A cóż to za technika? Takie nieco rozmyte kolory. Ciekawe to!
OdpowiedzUsuńPS: "Pigs on the Wing" :O)
Zdjęcie nr 1 - bardzo wymowne.
OdpowiedzUsuń