ostatnie tchnienie


Dziś był zwariowany dzień - dzień badań okresowych, które musiałem odnowić po trzech latach. Trzy razy pojawiałem się w tym samym ośrodku o różnych porach. Rejestracja 8 rano, internista 10 rano, pozostali specjaliści: neurolog, okulista, laryngolog... odpowiednio od 15 i później. Poranek oczywiście był czyściutki, z już coraz bardziej miękko rysującym słońcem, więc sobie kilka mobilnych kadrów zaInstagramowałem (oczekując na przyjście trzeciej pani doktor) w komplecie. Rano podszedłem na Biadacz, gdzie w zapomnieniu odchodzi wydział dużej Bruzdówki. Krajobraz, który zaczyna się tam odsłaniać, przypomina mi bardzo Hugo z umierającą hutą Jedność, choć tam skala dotyczyła całego zakładu, a tutaj - w Batorym, tylko tej bruzdówki na "zakładzie górnym". W każdym razie te domy na Biadaczu też niebawem całkiem się odsłonią - od strony, którą dotąd oglądali z okien swoich biur, pracownicy wydziału walcowni! Mannesmann wciąż daje radę, z resztą oczekując na korytarzach medycyny pracy, co chwila dają się słyszeć niesamowite dźwięki przetaczanych czy wręcz zrzucanych spod suwnicy rur oraz - co się dowiedziałem od pani z obsługi przychodni - niemiłosiernie piszcząca jedna z suwnic na wydziale rurowni! To w dalszym ciągu bardzo klimatyczne części Batorego - w których "zakład dolny" i "zakład górny" - stanowią nierozerwalną tkankę całej dzielnicy. Na dodatek wciąż są spięte ze sobą nie tylko torami, ale i rurociągami, które demonstracyjnie objawiają się każdemu przechodzącemu, czy przejeżdżającemu przez rond przy ul. Szpitalnej. A badania znowu dostałem na trzy lata :)

Komentarze

Popularne posty